Filozofia domowa - Visha obronił tytuł i tego skomplikowane konsekwencje

No i mecz się już zakończył. Szkoda. To było naprawdę wielkie święto szachów. I wygrał chyba jednak szachista minimalnie lepszy, dotychczasowy mistrz świata Viswanathan Anand z Indii. W regularnym meczu, po 12 partiach, był remis 6 : 6. Rozstrzygnęła dogrywka, czyli tzw. tiebreak, w którym Visha wygrał jedną partię i trzy zremisował i rozstrzygnął obronę tytułu na swoją korzyść. Teraz pozostanie mi tylko analizowanie zapisów z rozegranych partii. 
Szukałem jakiejś ciekawej i niebanalnej ilustracji do tego wpisu z informacją meczową, związanej oczywiście z tematyką szachową, no i udało się. Bo znalazłem obraz, który mnie naprawdę zadziwił! Zapraszam więc do lektury, bo jest co podziwiać, zwłaszcza trudną naturę kobiet i słabość mężczyzn, na etatach bogów. Niestety, nie dysponuję lepszą jakością reprodukcji, ale szczególnie zainteresowanych odsyłam do "Landesmuseum für Kunst und Kulturgeschichte Augusteum" w  Oldenburgu (Niemcy). 
Alessandro Varotari - Mars grający w szachy z Wenus, w 1630r.

Autorem tego dzieła jest Alessandro Varotari (1588-1649), znany również jako Otavio Il Padovanino, włoski malarz z okresu wczesnego baroku, uczeń Tycjana, który namalował “Marte Gioca a Scacchi con Venere” (Mars grający w szachy z Wenus) w 1630 roku. Obraz ten pokazuje niezwykłą scenę, która tak naprawdę nie znajduje swojego odpowiednika w żadnych tekstach literackich, przedstawiających mit o Marsie i Wenus, zaskoczonych przez Hefajstosa lub inaczej znanego, jako Wulkana. Na obrazie widzimy boską grę miłości i uwodzenia. A wszystko na tle królewskiej gry, czyli szachów. Oboje, wielcy kochankowie są zaangażowani w grę, no może nie do końca tak samo. Wenus pochyla się delikatnie do przodu, w kierunku Marsa, aby zagrać swojego pionka (no chyba, że chce po coś innego sięgnąć?), lecz jednocześnie, drugą ręką delikatnie manipuluje aby zdjąć jego hełm. Bogini jest praktycznie naga, jej odzienie ogranicza się do pereł i bransolety ze złota. Siedzi w wyzywającej pozie i próbuje wabić kochanka. Raczej nie jest możliwe, aby ocenić ze zdjęcia, jaki ma zostać wykonany ruch na planszy szachowej, lecz po zachowaniu i pozie samego Marsa można przypuścić, że zwycięski ruch raczej będzie należał do Wenus, triumfującej nad bogiem wojny, Marsem, bogiem, który tak naprawdę ... to nigdy nie wygrał w żadnej wojnie. Dla podkreślenia tej koncepcji, świadczyć może pewny, macierzyński? uścisk ... rozwiedzionymi udami, swojego dzieciątka (Amora), które się uważnie wpatruje w oczy Marsa, trzymając jedną rączkę w ustach, w geście czysto dziecinnym, emanując spokojem i pewnością. Ponadto, sam Mars, jak się tak przyjrzeć, to siedzi przed Wenus, praktycznie bez galotów czy tuniki i jest już częściowo rozebrany i bezbronny! Co prawda, to próbuje skoncentrować się jeszcze na grze, ale już zdążył zrzucić część zbroi, i mając tylko jej górną, błyszczącą część i hełm z bogatym pióropuszem robi zaskoczoną minę! Za to swoją prawą rękę trzyma niepewnie na nodze, która przesuwa się dyskretnie w kierunku Wenus. Druga, ręka boga dotyka twarzy. Ale w tle widać jednak jeszcze jedną męską dłoń, która zbliża się do dłoni Marsa. Jest to ręka Wulkana, męża Wenus!, który przenikliwym i złośliwym spojrzeniem mierzy natręta. Wulkan, w prawej ręce trzyma złotą sieć, gotową do rzucenia na dwoje kochanków, w celu związania ich i uwięzienia jak nakazuje homerycka tradycja. Cała scena jest usytuowana wewnątrz luksusowego pałacu, w trakcie przygotowywania się Wulkana do ślubu z Wenus, i rozgrywa się w pokoju z łóżkiem, które teraz jest bezczeszczone przez kochanków. Niezła afera! Prawie jak na polskim weselu...
I teraz nasuwa się pytanie, czy Mars i Wenus naprawdę zostali zaskoczeni przez Wulkana? Bo kobitka na obrazie to ma taką żądzę, że aż strach obok niej przechodzić! Sam motyw Marsa i Wenus zaskoczonych przez Wulkana pochodzi z greckiego eposu Odyseja Homera. Chyba każdy to kiedyś musiał czytać, więc nie będę szczegółowo jego streszczał, lecz dodam tylko, że opowieść mówi o zdradzie bogini Wenus z bogiem wojny Marsem. A mężem Wenus był Wulkan (czyli Hefajstos). Romans został odkryty przez wszechwiedzącego boga słońca, kapusia Apolla. Wulkan po odkryciu zdrady sporządził sieć w którą zamierzał schwytać kochanków a na świadków nierządnego czynu wezwał innych bogów. Oni też mieli rozstrzygnąć co zrobić z przyłapana parą. Niezręczna sytuacja dostarczyła wiele rozrywki zebranym bogom. Ale niestety w szachy to wtedy nikt nie grał! Natomiast obrazów na ten temat trochę powstało i była to, co by tu nie mówić niezła erotyka! Nawet jak na dzisiejsze czasy...
Na przykład "Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana", holenderskiego malarza okresu późnego manieryzmu - Joachima Wtewaela, z 1601 roku. 
Joachim Wtewael - "Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana", 1601r.
Jest to piękny przykład malarstwa manierystycznego. Widoczne na obrazie ludzkie pozy, przedstawione w różny sposób, mają ewidentnie wydźwięk i znaczenie erotyczne. Na łożu widoczna jest para kochanków podczas aktu miłosnego. Mars zaskoczony zwrócony jest w kierunku Merkurego, który odsłania kotarę ukazując parę innym bogom. Na głowie ma czerwone nakrycie a w dłoni trzyma swój kaduceusz. Po jego lewej stronie zbliża się na orle Jowisz trzymający w prawej ręce swój atrybut czyli pioruny. Za nim nieśmiało wychyla się bogini Minerwa w swoim hełmie. Przed łożem w skórzanym fartuchu kowalskim i w błękitnym czepku, tyłem do widza stoi Wulkan, czyli mąż - rogacz. W rękach trzyma sieć, i bynajmniej nie złotą. Nad Wulkanem siedzi bóg czasu Saturn trzymający kosę. Za nim tak jak i w przypadku Minerwy wychyla się z nieskrywaną ciekawością bogini Diana. Nad czołem nosi złoty półksiężyc symbolizujący cnotę. Na górze po lewej stronie, w złotej poświacie i z lutnią w dłoni siedzi bóg słońca Apollo, "kapuś", "kapusta" i sprawca całego zamieszania. A na środku obrazu siedzi sobie Kupidyn z łukiem, mierzący w stronę Merkurego, który jak podaje Homer też pożądał Wenus. Kupidyn miał więc albo zapobiec odkryciu romansu albo miał wskazywać prawdziwe zamiary boskiej żądzy. Na dole pod łóżkiem leży przewrócony nocnik, który prawdopodobnie symbolizował niesmak całej sytuacji. Inna wersja tej samej sceny, także autorstwa Wtewaela, namalowana nawet bardziej realistycznie, wygląda jak poniżej.
Joachim Wtewael - "Mars i Wenus przyłapani przez Wulkana", 1604r.
Motyw kochanków przyłapanych przez Wulkana był wykorzystywany przez wielu innych artystów zarówno we wcześniejszych epokach jak i późniejszych. Na przykład, w renesansie historię tę ciekawie i dowcipnie przedstawił m.in. Jacopo Tintoretto (w 1555 roku).
Jacopo Tintoretto "Mars i Wenus zaskoczeni przez Wulkana", 1555r.
I co tutaj widzimy? Ruja i poróbstwo. Mąż wraca z pracy, a robi ciężko, bo w kuźni, jako olimpijski bóg i kowal w końcu. A żonka? Parzy się ladacznica z jakimś gnojkiem, co się chowa pod stołem i rzekomo uchodzi za boga wojny. Niezłe jaja... A wszystko to obserwuje malutkie dzieciątko. I jak tu ma być ono zdrowe, mając tak "niezdrową" mamusię? Wulkan wskoczył na łoże i zabrał się do zdejmowania pościeli w celu znalezienia kochanka. Trochę może tylko dziwić, czego on szuka pomiędzy jej udami, dlaczego tam a nie na przykład pod łożem? Żal tylko biednego, wystraszonego pieska, który jednak pomoże chyba swojemu panu, bo zwęszył intruza i szczekaniem wskazuje miejsce ukrycia napastnika! 
I jeszcze jedna, bardzo ładnie namalowana wersja tej sceny. Autorem tego płótna jest Francuz Alexandre Charles Guillemot.
 
Alexandre Charles Guillemot - "Wenus i Mars", 1827r.
Trochę może szokować, dość spokojna reakcja męża na zdradę żony. Gość jest praktycznie zainteresowany tylko pojmaniem obojga kochanków w sieć i nic więcej. No może puszcza jej jakąś wiązankę kwiecistych olimpijskich zaklęć, albo przeklęć. I tyle. A Mars? Patrzy się tylko na widza pytająco. I myśli sobie "kurde, wiać, czy udawać, że mnie tutaj nie ma, bo ja nic nie widzę?". Za to Wenus. Palce lizać. Piękna. Po prostu piękna. 
A wszystko zaczęło się od partii szachów. A nie mówiłem kiedyś, że to sama przyjemność?

Komentarze

  1. "Mars i Wenus" A.Ch. Guillemot - scena ta dzieje się za wiedzą i przyzwoleniem męża. Kochankowie - piękni, młodzi -wiedzą, ze są aktorami w przedstawieniu. Wenus zawstydzona, z rumieńcem wstydu na twarzy. W oczach Marsa, obejmującego nagie ciało kochanki nie widać ani miłości, ani porządania. Oboje wiedzą, że przygląda im się lubieżny Wulkan, który być może sam zainicjował tę scenę. Wulkan, mężczyzna w wieku ... powiedzmy dojrzałym, szuka podniety. Dziś mamy gazety, filmy. Wtedy była to czysta natura i obserwacje na żywo. Lub sam nie mogąc zaspokoić ukochanej kobiety, oddaje ją w dłonie młodego kochanka. A teraz zazdrosny, patrzy, jak inny mężczyzna daje rozkosz kochanej kobiecie.
    No i gdzie tu zdrada? Tylko współczuć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak pozwolę się nie zgodzić z szanowną koleżanką. Co prawda, niechcący, najprawdopodobniej wprowadziłem Cię w błąd, ponieważ zamieściłem niestety tylko detal z obrazu a nie jego cały wizerunek, stąd pewnie taka a nie inna interpretacja widocznej sceny. Przyznam się, że w odniesieniu do detalu, rzeczywiście mogłaby nawet pasować, zwłaszcza, że główny rogacz, podpiera sobie głowę na lewej ręce, tak jakby oglądał sobie rybki w jakimś akwarium, nie przejmując się tym co robi jego żoneczka. Natomiast całość obrazu wygląda już trochę inaczej. Przed chwilą poprawiłem obrazek i zamieniłem detal na cały obraz! Jak widać, na galerii niebiańskiej siedzi sobie cały boski komitet centralny i patrzy sobie na skandaliczne igrzysko. Sieć jest już zarzucona, nawet zaczepiła za pióropusz hełmu Marsa, więc historia homerycka jest spełniona. Kochankowie nakryci i pojmani! No, ale i tak mnie zadziwia zupełny, wręcz olimpijski spokój Wulkana! On wiedział zapewne, o skłonnościach swojej żony i jej erotomańskich upodobaniach. Również, być może i Wenus obleciał wstyd przed mężem? Co i tak nie zmienia mojej opinii, że jest to jeden z najpiękniejszych aktów kobiecych jakie widziałem. Pozostaje tylko pytanie, co robią te dwa gołąbki miziające się dziubkami. Trochę zbyt pretensjonalne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim osobistym zdaniem to strasznie w taki kolokwialny sposób pisać o dziełach sztuki

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za uwagę, ale czasami wydaje mi się, że akademicki sposób opisywania sztuki jest raczej tylko dla "akademików" i chcących szybko zasnąć... Ale przyjmuję na klatę argument i nie obiecuję poprawy. Pozdrawiam niekolokwialnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale można używać ładnych słów nie pisząc w sposób "akademicki" ja tu nie mówię o języku charakterystycznym dla historii sztuki ale o unikaniu języka potocznego po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  6. No ale potoczny to znaczy inaczej ...kolokwialny. Rzeczywiście, można przykładowo zastąpić wyrażenie "...Parzy się ladacznica z jakimś gnojkiem..." stwierdzeniem "...kopuluje niewierna żona z jakimś obcym kochankiem", ale czy to naprawdę lepiej brzmi. Być może. Ale na pewno dłużej trwa... A koleżanka Maria czuwa, żeby było krótko i treściwie...
    Serdecznie pozdrawiam krytyka i doceniam troskę o dostojną polszczyznę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty