W Konserwatorium
Édouard Manet, W Konserwatorium (1878-1879). Alte Nationalgalerie, Berlin.
Dzisiejszy post oparłem częściowo na niezgłębionych archiwach fantastycznego portalu o historii sztuki o nazwie Caravaggista.com.
Obraz „W Konserwatorium” przedstawia parę odpoczywających ludzi w średnim, a może w tamtych czasach wyglądających, jakby byli jeszcze młodym wieku. Ciekawie uchwyconych w trakcie spaceru po pięknym ogrodzie (oranżerii, konserwatorium).
Jaka może być relacja pomiędzy tymi dwoma osobami? Może są to bardzo bliscy znajomi o czym może świadczyć zbyt swobodna postawa mężczyzny. Ale chyba jednak nie.
Prawdopodobnie są oni małżeństwem, na co mogą wskazywać na przykład ich obrączki. Ona siedzi nieruchomo i sztywno, z jedną ręką opartą na parasolu, a drugą ułożoną na oparciu ławki, na której opiera się także mężczyzna.
Dłoń mężczyzny z wyciągniętym palcem, wskazującym w stronę kobiety, trzyma niedbale cygaro.
O czym taka poza może świadczyć? Chyba tylko o jego nonszalancji i braku ostrożności. Przecież jeden ruch dłoni kobiety i nieszczęście gotowe. Tak nie zachowałby się gentleman czy ukochany mężczyzna.
Ich dłonie ledwo się spotykają a spojrzenia mijają.
Ona unika jego spojrzenia… Wydaje się nieobecna, podczas gdy on wydaje się być trochę nią zainteresowany i raczej ostrożny.
Być może jest zmęczona upałem w oranżerii i ich spacerem, i tak właśnie przedstawia ich artysta na płótnie. Jej stan fizyczny i psychiczny jest z pewnością spowodowany jednak czymś innym. Ona jest bardziej spięta, pochłonięta jakimś problemem, on głęboko zamyślony. Tu nie widać intymności spotkania pary drogich sobie ludzi. Ciekawe co ich tak nurtuje?
Romantyczny impresjonista namalowałby parę wpatrującą się w siebie lub namalowałby zarumienioną kobietę z przygnębionymi oczami. Manet nie jest jednak artystą rumieniących się kobiet - jest artystą pewnych siebie i konfrontacyjnych kobiet. A jednak ta kobieta wydaje się nie być ani jednym, ani drugim. Spogląda w dal na coś, nie zauważając mężczyzny - pewnie jej męża - który fizycznie pochyla się w jej stronę i psychologicznie penetruje jej przestrzeń swoim spojrzeniem.
Manet pokazuje widzowi tylko, że intymność między parą się gdzieś rozproszyła, pozostawiając widzowi zastanawianie się, co spowodowało ten rozłam i bijący od nich chłód. To, co wydarzyło się, zanim para zatrzymała się, aby odpocząć, i co będzie działo się po tym, jak wznowią wspólny spacer. Nie jest to wcale takie oczywiste, a widz pozostaje przed obrazem z wizją wiecznego, niezaspokojonego napięcia.
Fajny obraz i ciekawa scena.
Komentarze
Prześlij komentarz