Co na paletach? - kiedy rozum śpi...

Dzisiaj zupełnie nietypowo. A bo i czasy takie, nie za bardzo sprzyjające spokojowi. W naszych mediach masakra jakaś. Trwa chocholi taniec panów w sukienkach, którym się wydaje, że ciągle będą rządzić naszym biednym kraikiem bo ludzie i tak są jacyś durni i na wszystko jak zwykle pozwolą. Aż malować się nie chce, tylko zaszyć gdzieś, najlepiej ... choćby w mysiej dziurze. Żeby tylko nie słyszeć i nie widzieć tego zakłamania. A na dodatek nasza urocza i wesolutka koleżanka Wioleta Nieroda, okazuje się, że jest poważnie chora i leży w szpitalu. Wioletko droga. Bardzo się o Ciebie martwimy. Życzymy Tobie jak najszybszego powrotu do zdrowia i wzięcia udziału w kolejnych spotkaniach piątkowych. Trzymamy za Ciebie kciuki. Nie daj się choróbsku. Trudno jest bez Ciebie. Wracaj jak najszybciej. Potrzebujemy Cię.
Ale pofilozofujmy sobie dalej trochę w tych laickich klimatach, bo wiem przecież, że Wiola to też lubi i zrobię to specjalnie dla niej. Natknąłem się niedawno na niezwykłą akwafortę, to ta obok, autorstwa wielkiego mistrza hiszpańskiego Francisco Goyi, zatytułowaną "Gdy rozum śpi, budzą się demony", czasami tłumaczoną jako "Kiedy rozum śpi, budzą się upiory" (hiszp. El sueño de la razón produce monstruos) - namalowaną pomiędzy 1797 a 1798 rokiem, pochodzącą z cyklu grafik Kaprysy (hiszp. Los Caprichos). Jest najbardziej znanym obrazem z tej serii. Obraz przedstawia autoportret artysty. Jego głowa spoczywa na biurku, na którym leżą porzucona kartka papieru i pióro. Jest on atakowany przez upiory (m.in. nietoperze i sowy). Na biurku widnieje napisany po hiszpańsku tytuł obrazu. Wymowa obrazu wiąże się z panującą wówczas w Europie Inkwizycją, którą uosabiają w obrazie upiory. Goya sprzeciwiał się jej stanowczo uznając za bezrozumną, gdyż jej ofiarami stawali się artyści i naukowcy (m.in. Galileusz). Był jednak wobec niej bezsilny. No właśnie.
Prawie półtora wieku później, i na naszym podwórku miało miejsce coś podobnego. Kiedyś, dawno temu, nasz niezwykły i bardzo utalentowany mistrz Witold Gombrowicz, napisał w swoich słynnych "Dziennikach 1953-1956" taką oto interesującą kwestię.
"Mnie, który jestem okropnie polski i okropnie
przeciw Polsce zbuntowany, zawsze drażnił
polski światek dziecinny, wtórny, uładzony
i pobożny. Polską nieuchronność w historii
temu przypisywałem. Polską impotencję w
kulturze — gdyż nas Bóg prowadził za rączkę.
To grzeczne polskie dzieciństwo przeciwstawiałem
dorosłej samodzielności innych kultur.
Ten naród bez filozofii, bez świadomej historii,
intelektualnie miękki, duchowo nieśmiały, naród,
który zdobył się tylko na sztukę 'poczciwą'
i 'zacną', rozlazły naród lirycznych wierszopisów,
folkloru, pianistów, aktorów, w którym
nawet Żydzi się rozpuszczali i tracili jad".
I trudno się z tym nie zgodzić. Intelektualna zaduma skłania do zastanowienia się, dlaczego tacy czasami jesteśmy. Tacy kosmopolityczni, nienawidzący samych siebie, pełni hipokryzji i udający wobec bliźnich kogoś innego, niż sami jesteśmy. Wszędzie musimy walczyć, rywalizować, nie dając przeciwnikowi żadnych szans. Nawet dziś, jak się dowiaduję, musi podobno trwać rywalizacja podczas malowania obrazków. A może wystarczyłoby tylko samo współzawodnictwo. Ale cóż. Kota nie ma a myszy harcują. Będę musiał chyba dojeżdżać w piątki na zajęcia i przypilnować interesu. Dlatego nie podam kto, co namalował. Proszę zgadywać. Jak dla mnie wszystkie prace mają niepowtarzalny klimat i urok. Są bezwzględnie amatorskie, autentyczne, spontaniczne i bardzo prawdziwe. Pewnie niektórzy, dopatrzą się ręki autora, może z wyjątkiem tej męskiej dłoni Józia, ale to jest prawdziwa, Polska, nasza - KULTURA. I tak trzymać.




Prace są w trakcie tworzenia. Ale widać na niektórych źródło inspiracji, i prawidłowo, bo uczymy się od mistrzów. Mam nadzieję, że za tydzień będą dużo ładniejsze i ukończone. Za to w następnym wpisie umieszczę trochę przepięknych zdjęć z Mazur. To tak dla inspiracji. Do następnego razu.

Komentarze

  1. Oj,nasiałeś Bogusiu,tylko kto będzie ziarna zbierał?A nasza Kochana Wiola dzisiaj miała wszczepiony rozrusznik-dzwonił do mnie jej mąż.Bidulka,ale teraz już powinno być tylko lepiej.A wiersz tak prawdziwy,ale czy ktoś się nad nim zaduma i zrozumie,nie wiem,chciałabym bardzo w to wierzyć.Pozdrawiam-Stasia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty