Filozofia domowa - Maria Skłodowska-Curie też była kobietą...

Prawie sto lat temu, 29 października 1911 roku, Ernest Solvay, bogaty belgijski przemysłowiec, zorganizował  w Brukseli międzynarodową konferencję naukową poświęconą sytuacji, w jakiej znalazła się współczesna fizyka po publikacji prac Plancka i Einsteina z zakresu teorii kwantowej. Wzięło w niej udział dwudziestu jeden naukowców, a wśród nich byli geniusze tej miary co: Hendrik Lorentz, Ernest Rutherford, Henri Poincaré, Paul Langevin, Maria Skłodowska-Curie, Max Planck, Walther Nernst i oczywiście Albert Einstein, który był jednym z najmłodszych uczestników kongresu. 
Siedzą (od lewej): Walther Nernst, Marcel Brillouin, Ernest Solvay, Hendrik Lorentz, Emil Warburg, Jean Baptiste Perrin, Wilhelm Wien, Marie Skłodowska-Curie i Henri Poincaré.
Stoją (od lewej): Robert Goldschmidt, Max Planck, Heinrich Rubens, Arnold Sommerfeld, Frederick Lindemann, Maurice de Broglie, Martin Knudsen, Friedrich Hasenöhrl, Georges Hostelet, Edouard Herzen, James Hopwood Jeans, Ernest Rutherford, Heike Kamerlingh Onnes, Albert Einstein i Paul Langevin.

Nie będę tutaj opisywał dokonań naukowych poszczególnych uczonych bo ich dorobek naukowy aż zapiera dech w piersiach. Wystarczy tylko wspomnieć, że o większości z nich uczyłem się na moich studiach, a ukończyłem kiedyś chemię. Wspomnę za to dzisiaj o pewnej pikantnej historii związanej ze słynnym francuskim fizykiem Paulem Langevinem i Marią Skłodowską-Curie, uczestnikami tej właśnie konferencji.
Profesor Paul Langevin był błyskotliwym wykładowcą i doskonałym naukowcem. Uczestniczył w głównych badaniach początku XX wieku tj. teorii względności, mechaniki kwantowej i fizyki statystycznej. Podał teorię magnetyzmu i ruchów Browna, zbudował sonar. Kojarzył pozornie odległe od siebie zagadnienia. Bardzo go cenił Einstein. Ścieżki życiowe Paula i Marii wielokrotnie się przecinały. Mieszkali blisko siebie. Dzieci razem się bawiły i czasem spędzały wakacje. Paul uczył się z Marią w Sevres. Małżeństwo Langevina nie było udane, dochodziło w nim do awantur i rękoczynów. Jego żona, Jeanne, ubliżała mu w obecności innych, wykradała jego korespondencję od matki, miała pretensję, że zajmuje się nauką a nie przemysłem, czyli po prostu ...nie robił kasy. Paul z czasem zaczął cierpieć na kłopoty żołądkowe i wyczerpanie nerwowe. Trzeba też wiedzieć, że jego kariera naukowa blisko związana była z Piotrem i Marią Skłodowską-Curie. Po tragicznej śmierci Piotra Curie, Langevin związał się uczuciowo z Marią. Ale ujawnienie romansu tych dwojga naukowców wywołało skandal we Francji, gdyż Langevin był mężczyzną żonatym, ojcem czworga dzieci, cztery lata od Skłodowskiej młodszym. W lipcu 1910 roku Paul i Maria wynajęli dwupokojowe mieszkanie, w którym się spotykali a Maria namówiła Paula do separacji z żoną. Miała nadzieję na wspólne z nim życie. W sierpniu Jeanne przechwciła list napisany przez Marię do Paula i zagroziła opublikowaniem listu w prasie. Wówczas przyjaciel obu domów, Jean Baptoste Perrin, (francuski fizyk, laureat nagrody Nobla w 1926r.) podjął się mediacji. Starał się odwieźć ją od tych zamiarów. Jeanne obiecała spokój w zamian za rozłąkę Paula i Marii. Dochodzi do porozumienia stron. We wrześniu 1910 roku Maria Curie uczestniczyła w Międzynarodowym Kongresie Radiologii i Elektryczności w Brukseli, gdzie otrzymała zadanie przygotowania wzorca radu. W Kongresie tym brał też udział Langevin. Ale niestety Jeanne uznała, że wspólny pobyt Paula i Marii w Brukseli stanowił złamanie umowy i znów rozpoczęła swój szantaż. Z treścią listu zaznajomiła kilka osób a także obiecała też zabić Marię Curie! Historia jak w brazylijskiej telenoweli. Straszna baba.
Rok pózniej, w końcu października 1911 roku Maria Skłodowska-Curie uczestniczyła w Pierwszej Konferencji Solvaya, której przewodniczył holenderski fizyk Hendrik Lorentz. Konferencja dotyczyła promieniotwórczości i teorii kwantów. Maria nie przedstawiła referatu ale dyskutuje i zadaje pytania. Wtedy też dowiedziała sie o możliwości przyznania jej po raz drugi Nagrody Nobla. Poparcie dla przyznania Nagrody wyraziły między innymi takie sławy jak Poincare, Rutherford, Einstein. Oczywiście do Szwecji docierają informacje o wydarzeniach w które zamieszana jest Maria. Obawy o skandal niepokoją Szwedzką Akademię Nauk. 4 listopada 1911 jeden z największych dzienników paryskich, Le Journal, opublikował na pierwszej stronie artykuł Historia miłosna pani Curie i profesora Langevina, który rozpoczynały słowa: "Ognie radu, który promieniuje tajemniczo na wszystko, co go otacza, zrobiły nam niespodziankę. Wznieciły pożar w sercach uczonych, którzy z uporem studiują jego działanie; tymczasem żona i dzieci uczonego toną we łzach...". Rozpętano wówczas bezprecedensową nagonkę na cudzoziemską badaczkę jako na osobę rozbijającą "zdrową francuską rodzinę". Celowały w tym zwłaszcza brukowce francuskie. W reakcji na to Langevin wyzwał na pojedynek na pistolety redaktora naczelnego L'Oeuvre, Gustava Tery'ego ale na szczęście do strzałów nie doszło, gdyż Tery w ostatniej chwili skierował pistolet w ziemię. Dodatkowo, zdradzona żona pozwała męża o "zadawanie się z konkubiną w domu małżeńskim" a niejaki Appell, który był dziekanem Wydziału Nauk Ścisłych Sorbony, postanowił zwolnić Marię z pracy na Sorbonie. Zaproponował nawet jej wyjazd do Polski. Ale Maria oświadczyła, że jest Francuską i nigdzie nie wyjedzie. Wkrótce jednakże pod wielką presją i nieugiętym stanowiskiem córki, Appell ustąpił a dzięki postawie znajomych uczonej (m.in. Henriette Perrin i innych) niektórzy przeciwnicy Marii zmienili w końcu zdanie. Podobno z powodu skandalu Langevin-Curie odbyło się aż pięć pojedynków! Co ciekawe, ostatecznie rodziny Curie i Langevin złączyły się. Wiele lat później Michel Langevin, wnuk Paula, ożenił się z Hélène Joliot, wnuczką Marii Curie. Oboje, podobnie jak ich rodzice i dziadkowie, byli naukowcami (fizykami jądrowymi). Afera była więc co się patrzy. W efekcie, 5 listopada Komitet Noblowski zwrócił się z prośbą do Ambasady Szwedzkiej w Paryżu o informacje w tej sprawie. Odpowiedzi przesłane 5 i 7 listopada wystarczyły jednak by przekonać sekretarza Szwedzkiej Akademii, Carla Aurivilliusa, do przeprowadzenia głosowania. Wreszcie 7 listopada 1911 roku Komitet Nagrody Nobla podejmuje wniosek o nadaniu Marii Curie drugiej Nagrody, tym razem w dziedzinie chemii
Osiągnięcia uczonej są tak znaczące, że pozwalają przyznać tej samej osobie drugą Nagrodę Nobla. Agencja Reutera donosi o tym fakcie natychmiast, za to prasa francuska na ten temat milczy. Ale to nie koniec problemów naszej Marii. 22 listopada 1911 roku, dzień przed opublikowaniem w prasie listów, Maria Curie pyta wspierającego ją słynnego szwedzkiego chemika Arrheniusa czy powinna przyjechać do Sztokholmu i osobiście odebrać Nagrodę czy też może wstrzymać swój przyjazd. Arrhenius odpowiada, że w Szwecji nie daje się wiary w to co pisze prasa francuska i dlatego zostanie  przyjęta jak gość narodu. Ale wkrótce, bo już 28 listopada 1911 roku, tuż po opublikowaniu listów przez Terego i pojedynku Langevina, Arrhenius wysyła do Marii Curie list, w którym wyraża opinię, że lepiej będzie jeśli nie przyjedzie jednak ona do Sztokholmu. Nadmienia też, że gdyby Akademia Szwedzka wiedziała o istnieniu listów i miała podejrzenie że są one autentyczne, to z dużym prawdopodobieństwem nie przyznałaby jej Nagrody! Dlatego do czasu wyjaśnienia spraw osobistych Maria Curie nie powinna przyjeżdżać do Sztokholmu. Powinna także zrezygnować z przyjęcia Nagrody do chwili gdy zarzuty okażą się bezpodstawne. List ten przysporzył Marii Skłodowskiej-Curie wiele bólu. 
Odpowiadając na list Arrheniusa, Maria stwierdziła jednak, że nagroda została jej przyznana za osiągnięcia naukowe, to jest za odkrycie polonu i radu, dlatego pozostaje bez związku z jej życiem osobistym. Nie zamierza także z niej zrezygnować i przyjedzie na uroczystości. Trzeba również dodać, że jeden z członków Komitetu Noblowskiego, wielki szwedzki matematyk, baron Gustaf Mittag-Leffler, podobnie jak w 1903 roku był po stronie Marii Curie i bardzo ją wspierał w tych chwilach. 10 i 11 grudnia 1911 roku Maria Curie przybyła do Sztokholmu gdzie odebrała po raz drugi Nagrodę Nobla. Towarzyszyły jej siostra Bronisława i córka Irena. W ceremonii uczestniczył oczywiście król Szwecji Gustav. A po zakończonej uroczystości, 300 pań ze Szwedzkiego Zrzeszenia Wykształconych Kobiet wydało bankiet na cześć Marii Skłodowskiej-Curie. 
W grudniu sąd orzekł separację Langevinów z winy Paula a 29 grudnia 1911 Maria Curie trafiła do szpitala. Od lat cierpiała na ostre dolegliwości nerkowe. Były to niestety pierwsze objawy jej choroby nowotworowej związanej z pracami z materiałami radioaktywnymi. No i żeby nie było jej za mało kłopotów, w końcu grudnia brukowiec „L’Oeuvre” odkrywa, że podobno drugie imię Marii to Salomea – czyli jest ona ŻYDÓWKĄ, CUDZOZIEMKĄ. W środowisku szanującej się burżuazji francuskiej reputacja jej i córek była nie do naprawienia. Nadzieje na wspólne życie z Langevinem stają się nierealne. No cóż mamy jednak coś wspólnego z Francuzami... a i u nas także są pewne media, które specjalizują się w badaniach genealogicznych... To tyle o tej historii.
Na zakończenie przytoczę jednak jeszcze dwie wypowiedzi pewnego mądrego człowieka:
"Tak rozgniewał mnie sposób, w jaki motłoch waży się Panią atakować, że bezwzględnie musiałem dać upust swemu oburzeniu. (...) Chciałbym Pani powiedzieć, że bardzo podziwiam Pani wytrwałość, energię i uczciwość. Cieszę się, że poznałem Panią osobiście w Brukseli. (...) To wspaniale, że wśród nas znajdują się ludzie tacy jak Pani, jak Langevin, prawdziwe istoty ludzkie, w których towarzystwie można odczuwać radość. Jeśli motłoch nadal będzie Panią atakować, proszę po prostu przestać czytać te bzdury." A. Einstein do M. Curie, Praga, 23 listopada 1911 r.
W marcu 1913 roku, A. Einstein wraz z żoną Milevą odwiedzili Marię Curie w Paryżu.
"Minęło kilka tygodni - pisał później Einstein - od tych cudownych wydarzeń i moje małe szare komórki nadal są nimi pobudzone. Odczuwam głęboką wdzięczność dla Pani i jej przyjaciół za to, że pozwoliliście mi uczestniczyć w Waszym życiu. Nie wyobrażam sobie niczego bardziej inspirującego niż widok istot tej miary, żyjących wspólnie tak zgodnie. Wszystko w Pani domu wydało mi się tak naturalne, jak współgranie różnych części pięknego dzieła sztuki, i chociaż moja znajomość języka francuskiego jest zaledwie elementarna, nigdy nie miałem poczucia, że jestem wśród Was kimś obcym. Gorąco dziękuję Pani za czas mi poświęcony i błagam o wybaczenie, jeżeli czuła się Pani zaszokowana moimi nieokrzesanymi manierami". A. Einstein do Marii Curie, 3 kwietnia 1913.

Komentarze

Popularne posty