Rozważania na temat malarstwa - Karl Heinz Truppe - zapomniany artysta naznaczony piętnem nazizmu.

Niewiele wiemy na temat kultury i sztuki w III Rzeszy. No i dobrze, ale chyba jakieś minimum wiedzy na ten temat nie zaszkodzi mieć! Trzeba więc wiedzieć, że objęcie w styczniu 1933 roku władzy przez NSDAP sprowadziło wspaniałą do tej pory kulturę i sztukę Niemiec do roli narzędzi propagandy. Niemiecka sztuka współczesna uznana została za "zwyrodniałą" i dość szybko wyeliminowana z życia publicznego. Różnorodność gustów przedstawiano jako konsekwencję sprzeczności ideologicznych, a przede wszystkim obcości rasowej – sztuka nowoczesna, czyli "zwyrodniała" kojarzona była przede wszystkim z ..."żydowskim gustem". Już 13 marca 1933 utworzono "Reichsministerium für Volksaufklärung und Propaganda" ("Ministerstwo Rzeszy ds. Oświaty Ludowej i Propagandy") pod kierunkiem samego Josepha Goebbelsa, a rozporządzeniem z 2 września 1933 utworzono Izbę Kultury Rzeszy, w której utworzone siedem podizb obejmowało muzykę, teatr, piśmiennictwo, prasę, radio i film oraz sztuki plastyczne. Głównym zadaniem Izby było upaństwowienie, nadzór i kontrola kultury. Dało to w rezultacie totalne zglajchszaltowanie w myśl zaleceń partyjnych, wszelkich przejawów życia kulturalnego w Niemczech. Odtąd tylko członek izby branżowej mógł być twórcą w obszarze kultury. Jednak nie każdy mógł być członkiem izby - nie przyjmowano osób pochodzenia żydowskiego oraz innych osób uznanych za niepożądane. Ówczesna niemiecka kultura została całkowicie przesycona polityką i miała służyć propagandzie narodowosocjalistycznej. W efekcie, większość twórców podporządkowała się zaleceniom partyjnym. Dzieła plastyczne stały się antymodernistyczne i wzorowano je według koncepcji XIX-wiecznego realizmu, natomiast w rzeźbie i architekturze realizowano monumentalne projekty wzorowane na klasycyzmie. W roku 1936 zabroniono już całkowicie eksponowania wszelkich dzieł ekspresjonizmu, które Goebbels określał jako wynaturzenia (Entartete Kunst). Artystów – zwolenników ekspresjonizmu, kubizmu i surrealizmu i pokrewnych kierunków usuwano z uczelni artystycznych, a ich dzieła zabierano z muzeów i galerii. Skonfiskowane dzieła wyprzedawano za bezcen za granicę lub palono publicznie na stosach. Ze szczególną zaciekłością zwalczano artystów pochodzenia żydowskiego. Zakazem twórczości obłożono artystów tej miary, co Käthe Kollwitz, Ernst Barlach, Otto Dix, George Grosz i John Heartfield. Wielu artystów wybrało wtedy emigrację. Władze hitlerowskie popierały natomiast twórców takich, jak malarz Adolf Ziegler oraz rzeźbiarze Arno Breker i Josef Thorak. To ich dzieła miały wówczas przemawiać najprostszym językiem do nie wyrobionych odbiorców, gloryfikować rasę germańską, przemoc i zwycięską wojnę przeciw wrogom III Rzeszy. Wyobrażały one żołnierzy w stalowych hełmach, robotników z kilofami w dłoniach i hoże dziewoje otoczone gromadką dzieci. Co ciekawe, ówcześni twórcy nie unikali nagości, nie osłoniętej nawet listkami figowymi a wręcz ją propagowali w zgodzie z tendencją zwiększonej prokreacji i szybkiej "produkcji" nowych nadludzi. Paradoksalnie, w Związku Radzieckim odbywała się też równocześnie kampania walki z awangardą w sztuce i promowania realizmu socjalistycznego jako jedynie słusznego kierunku w sztuce. O zbieżności tych działań może świadczyć fakt, że rzeźbiarz Arno Breker został w roku 1939 zaproszony do Moskwy do udziału w opracowaniu projektu Pałacu Rad. Ale to akurat nikogo nie powinno dziwić. Przecież jeszcze dzisiaj Rusowie i nasi sąsiedzi zza Odry przepadają za wspólnymi inwestycjami i interesami. A jak w tym "szambie" odnajdywał się bohater mojego dzisiejszego wpisu. Długo przymierzałem się do tego wpisu. Miałem wątpliwości. Trochę z obawy o posądzenie o rozpowszechnianie treści... no właśnie ale jakich treści? przecież nie nazistowskich... bo przecież z rozkoszą słuchamy dzieł Prokofiewa, Chaczaturiana czy Szostakowicza, laureatów "Nagrody Stalinowskiej w dziedzinie dzieł sztuki" wcale nie rozsądzając, że tworzyli oni specjalnie dla władzy sowieckiej. Więc jednak zadecydowałem pokazać tego artystę, a zwłaszcza jego najsłynniejsze dzieło. Obraz o nazwie "Przemijanie" lub w brzmieniu oryginalnym "Sein und Vergehen". Jest to bowiem obraz o niezwykłej wymowie i niepowtarzalnym nastroju. 
Starość i młodość. Wszystko przede mną i ...wszystko już za mną. Dosłownie wszystko! Uroda i jej brak. Przemijanie. Niesamowite jest zwłaszcza spojrzenie tej starej, zmęczonej kobiety, trzymającej się za zniekształconą artretyzmem rękę, na tę młodą, urodziwą, rozmarzoną dziewczynę. Namalował go austriacki artysta Karl Heinz Truppe (ur. 09 lutego 1887 w Ebenthal w Karyntii , zm. 22 lutego 1959 w Viktring). Był rodakiem pewnego, największego po Stalinie szaleńca i oprawcy, którego nawet sportretował. Ale po kolei. K-H Truppe był austriackim malarzem i profesorem. Był również uzdolniony muzycznie. Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Jego praca dyplomowa została nawet uhonorowana pierwszą nagrodą na wystawie w Rzymie. Podczas pierwszej wojny światowej służył jako oficer w Galicji, gdzie został m.in. ...malarzem wojennym. Był członkiem biura prasowego w sztabie wojsk Austro-Węgierskich. Podobno niektórzy generałowie, a nawet sam cesarz Karol zamawiali u niego swoje portrety. Od 1917 do 1937 roku artysta mieszkał i tworzył w Brnie. Jego reputacja jako portrecisty znanych osób przyniosła mu wiele zamówień z kraju i zagranicy, w tym m.in. w 1928 roku, prezydenta Czechosłowacji Tomasza Masaryka. Skorzystał nawet z zaproszeń artystycznych do Nowego Jorku i Chicago. Po powrocie do Europy pławił się dalej na fali sukcesu, który pozwolił mu pod rządami nazistów  w 1938 roku osiągnąć mianowanie na profesora sztuk pięknych w Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie. Wówczas to, jak większość jemu współczesnych malarzy, a być może z obowiązku, sportretował samego Adolfa Hitlera (Wódz, 1943). Namalował także wiele innych obrazów, w opisywanym już wcześniej stylu tych pokręconych czasów. M.in. w 1942 roku namalował się ze śmiercią, jako jej partner w grze w szachy. Po upadku Trzeciej Rzeszy, został w zasadzie zapomniany, m.in. ze względu na archaiczny XIX styl swoich obrazów. Ale w 1951 za namową niektórych dawnych dygnitarzy niemieckich, Truppe założył Towarzystwo Miłośników sztuki malarskiej i rysunku a potem nawet nauczał w szkole dla dorosłych w Klagenfurcie, aż do początku lat pięćdziesiątych ub. wieku. Obecnie jego sztuka jest często postrzegana jako anachroniczna a jego styl malarski nie znajduje wśród historyków sztuki odpowiedniego uznania. Ciekawe czy nie jest to efekt zbytniej poprawności polityczniej. Przecież niektóre jego obrazy są moim zdaniem naprawdę ciekawe. Pomijając nazistowski epizod był on interesującym artystą. Przecież nie można przekreślić jego twórczości przed latami trzydziestymi.

Komentarze

  1. Posiadam "kopię" tego obrazu - jest to zwykły druk na papierze przyklejony do sklejki. Jestem pod dużym wrażeniem jego wymowy szczególnie dotyczącym przemijania...Jestem bardzo ciekawy czy wiadomo gdzie znajduje się oryginał?
    Pozdrawiam
    Zbyszek

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno w Galerii Narodowej w Dreźnie. Ale nie jestem tego pewny na 100 procent. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Truppe namalował kilka wersji "Przemijania", różniących się tylko niewielkimi szczegółami. Mam taki obraz, z adnotacją na odwrocie, że w lutym 1943r. został sprezentowany /nie mogę odczytać komu/ przez wymienionych z nazwiska współpracowników. Muszę dać obraz do ekspertyzy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty