Co na paletach ?

"Nawet gdybyś dał człowiekowi wszystkie wspaniałości świata, 
nic mu nie pomoże jeśli nie ma przyjaciela, któremu mógłby o tym powiedzieć."
— Johann Wolfgang Goethe

Dzisiaj spotkała się grupa przyjaciół. Połączeni wspólną pasją malarską, co piątek wymieniają się wrażeniami ze swoich wspaniałych dokonań artystycznych. Jak co tydzień roztrząsają fantastyczne pomysły na temat malowanych przez siebie obrazów. Za każdym razem przynoszą coś już namalowanego w ciągu minionego tygodnia. 
Pomimo pewnych problemów zdrowotnych, przyszła jednak na piątkowe spotkanie koleżanka Wioleta Nieroda. Zaprezentowała nam uroczy obraz olejny z malowniczym pejzażem wąskiej i stromej uliczki, pewnie gdzieś na południu Europy. Może w Grecji albo w Toskanii...
Zastosowała w nim odrobinę techniki impasto, bo odkryła niedawno jakie może być zastosowanie szpachelki malarskiej, użyła trochę kolorystyki z ...palety barw pastelowych, no i wyszedł ładny widok na rozświetlone słońcem schody i uliczkę. Do tego dołożyła jeszcze nowy obraz z irysem, jak zapewniała, pochodzący ze jej działki, i mamy kompletny wizerunek pracusia. 
Na dokładkę, okazuje się, że uwielbia jeszcze stosować suche pastele. Więc w taki sposób mamy chyba prawdziwego "stachanowca w spódnicy". Tylko pozazdrościć pracowitości droga koleżanko! Moje uznanie. 
Nasza nowa, aczkolwiek z pewnym już stażem w sekcji plastycznej, malarka Weronika Rybińska, jak okazało się, także uwielbia malować kwiaty. Zaprezentowała nam dzisiaj ciekawą pracę, która wpisuje się trochę w nurt symbolizmu i impresjonizmu.
Bardzo ładny nastrój obrazu, ciekawa i skąpa paleta barw powodują, że nie można przejść obok niego zupełnie obojętnie. W dolnej partii obraz jest tak jakby rozedrgany, rozpływający się, zanurzony we mgle. Ciekawy jestem, jaki będzie efekt końcowy tej pracy. Bo uważam, że zapowiada się jako bardzo nastrojowy. 
Kolejna dama z paletą oznajmiła nam, że rozpoczęła właśnie nowy pejzaż. To Janina Wołoszańska, która przygotowuje swój następny obraz. No, jeśli to będzie coś w stylu jej poprzedniego dworku nad stawem, to aż nie mogę się doczekać! Tym razem całość przedstawia się w trochę węższym spektrum kolorów. Dominują odcienie beżu, sepii, sieny palonej czy coś w tym rodzaju...
Jak na razie jest to podkład. A ma być to jesienny zachód słońca, gdzieś na naszych kresach wschodnich. Czekamy na rezultat końcowy Janeczko. A na zakończenie przedstawię jeszcze dwie prace przeuroczej i wiecznie uśmiechniętej Marysi de Weyher. Tutaj bez jakiegokolwiek komentarza, można z łatwością rozpoznać styl malarski naszej koleżanki.
 
Mostek spacerowy w warszawskich Łazienkach i tajemnicza alejka parkowa, wpisują się istotnie, w dosyć pokaźny już dorobek malarski Marii. Trzeba przyznać, że całe podobrazia, włącznie z ich gruntowaniem i naklejaniem płótna wykonuje osobiście Maria. Moje uznanie dla zaradności i talentu.
A narazie jeszcze raz zacytuję mistrza Goethego. "Sama wiedza nie wystarczy, trzeba jeszcze umieć ją stosować." Więc muszę chyba sam zabrać się do pracy i dokończyć swoje obrazy, żeby móc się zaprezentować na naszym blogu. No to do następnego piątku.

Komentarze

Popularne posty