Co na paletach ?

Wiosna, wiosną a za oknem ... jesień. Tylko 6 stopni powyżej zera ale za to frekwencja dopisała. Był prawie komplet. Pszczółki się zleciały i pracowały, pracowały, malowały, że aż miło było popatrzeć.
Tym razem zacznę od naszej Stasi Gugałki, która dzisiaj ukończyła nareszcie swój pierwszy portret, Chopina, i obchodziła ... drugą osiemnastkę. Sto lat nasza jubilatko. Ale ciacha ci nie odpuścimy. Za to mistrz Fryderyk wyszedł jej, że palce lizać ! Wielkie gratulacje. Czekamy na następny portret. Uwaga ! Ukończony Frycek pokazany zostanie na oddzielnym wpisie poświęconym autorce.
Koleżanka Janina Wołoszańska, tak jak zapowiadała już tydzień temu, rozmalowywała swój plener morski.
Sami popatrzcie jaki piękny, Chyba za tydzień złoży już tylko podpis na obrazie, bo sam nie wiem co mu jeszcze brakuje ? Moim zdaniem jest już gotowy. Ale kto nie malował to nie wie, że najtrudniej to jest skończyć obraz. I tutaj mamy tego klasyczny przykład.
Pani Wioletka Nieroda bardzo mocno zaangażowała się w ukończenie pejzażu miasteczka albo wsi. Wsio rawno jak to się nazywa ale będzie całkiem fajne. 
Kolory jednak chyba zbyt pastelowe, ale i tak pozostało już nie wiele do ukończenia obrazu.
Maria Donart była dzisiaj bardzo zamyślona, skupiona, może trochę nieobecna ale zdołała jednak kontynuować swoją martwą naturę. 
Chyba niechcący wywołałem u niej dylemat sugerując, że jej obraz porównamy z naturmortem Wiolety. Ja bynajmniej oczekiwałbym w tym przypadku czegoś trochę innego, być może mniej realistycznego podejścia do obrazu. A może pracy z wykorzystaniem maniery impresjonistów, albo techniki kolażu. Marysiu wspieram cię duchem i trzymam kciuki.
Za to Danusia Krzyśków przyniosła malowniczy wodospad. On naprawdę robi wrażenie. Dzisiaj pracowała nad cieniami w drzewach. Efekt wyszedł jej naprawdę świetny. 
Ale i temat był trudny. I woda wyszła całkiem dobrze. Moje gratulacje. Natomiast nasza nieśmiała koleżanka Marysia De Weyher rozwija tematy malarskie z zakresu architektury brzegu morskiego.
Trzeba przyznać, że rękę i serce do morza to ona ma. Trawy morskie jak żywe. Brawo.
A co robiła za to nasza kawalerka. Ano Czesław Szyszka nie byłby sobą gdyby coś już nie zmajstrował nowego. Dzisiaj kontynuował bardzo trudny temat pejzażu morskiego. Doprawdy ma facet odwagę. Widok na zdjęciu jest prześliczny, ale ilość detali przytłacza. 
Myślę jednak, że swoją techniką puentylizmu wybrnie z kłopotów i powstanie ciekawa wizja pejzażu. Czekamy na efekt końcowy i życzymy sukcesu.
Szefunio, Józef Wollek już nie kryje się wcale ze swoją manufakturą. Kotki idą taśmowo. Ciekawe czy to są pierwsze trzy czy kolejne sześć !. 
Ha ha ha. Gratulujemy pomysłu drogi Józefie. Dla uzupełnienia podam tylko, że przybyli dzisiaj również Tadeusz Gołąb i Krysia Krawczyk. Ale zamiast malować, pełnili rolę obserwatorów, albo jak kto woli, krytyków sztuki. Żeby to było moi drodzy ... przed ostatni raz. Do palet proszę, do pędzli a nie na pogaduszki. Tu się maluje !

Komentarze

Popularne posty