Rozważania na temat malarstwa - "Kochankowie z de Teruel"



W ciemnym wnętrzu kościoła San Pedro de Teruel, leży na marach ciało Diego de Marcilla przyobleczone w strój wojownika, całe pokryte różami i laurami jako hołd dla wielkiego wojownika i mężczyzny honoru. Dzisiaj byśmy powiedzieli, że dżentelmena. Na jego piersiach spoczywa głowa jego ukochanej, Izabelli de Segura, oddającej ukochanemu swój ostatni oddech i pocałunek, przed momentem całującej go w zimne usta. Ten obraz to alegoria miłości wiecznej i chyba ... niemożliwej. Obraz ten to przykład malarstwa akademickiego. Artysta osiągnął w nim wysoką wyrazistość i egzaltację postaci, niesamowite są na nim kolory i silne światło w centrum obrazu. Obraz ten został nabyty w 1884 r. do Muzeum El Prado a jego autorem jest hiszpański artysta Antonio Muñoz Degrain. Obraz ładny, dostojny, dramatyczny, ale za to historia jaka się za namalowaną sceną kryje, przepyszna. Palce lizać. Namawiam do lektury.
Antonio Muñoz Degrain - "Los amantes de Teruel"; 1884r., 330cm x 516cm,
Historia, którą teraz opiszę, rozegrała się zaraz na początku XIII wieku, i choć jest bez wątpienia bardzo romantyczna, niesie też ze sobą pewną pożyteczną przestrogę - jak ważny jest każdy dzień.

W pewnym hiszpańskim miasteczku Teruel żyły sobie dwie rodziny. Bardzo poważana, szlachecka rodzina de Marcilla, wśród której był nawet sędzia de Teruel w latach 1192-93, Don Martin, zresztą ojciec bohatera naszej historii, okrutnie doświadczona przez suszę i szarańczę, przez co mocno zubożona, oraz druga rodzina de Segura, chociaż o mniej szlachetnym rodowodzie, jednakże świetnie prosperująca w dziedzinie handlu, przez co uchodząca za najbogatszą w okolicy. 
Małżeństwo de Segurów miało piękną córkę, Izabellę de Segura, z którą syn Don Martina, niejaki Diego znali się od dziecka, zaprzyjaźnili a nawet zakochali w sobie tak, że od dawna zaplanowali swój ślub. I jak to w tego typu historiach bywa, ojciec dziewczyny jednak był temu stanowczo przeciwny. Przecież, jak mówił Don Pedro "Isabel pochodziła z bogatej rodziny, a Diego był drugim synem swoich rodziców i nic nie dziedziczył". W efekcie tej decyzji, dumny i honorowy Diego, postanowił opuścić rodzinne miasteczko i udać się na wojnę z niewiernymi, w celu samodzielnego zdobycia bogactwa, które miało jemu umożliwić zdobycie swojej ukochanej Izabelli. Zdając sobie sprawę, że jednak wyprawa taka niesie ze sobą duże ryzyko, żeby nie związać nieuczciwie słowem swojej ukochanej, za obopólną zgodą wyznaczyli termin przyrzeczenia do pięciu lat. Po tym czasie miała ona mieć już wolną rękę. Był 1207 rok. Diego de Marcilla Zaragoza wstąpił do wojska króla Pedro II Aragońskiego i tym samym rozpoczął swoją wojenną tułaczkę. Tymczasem smutna i samotna Izabella, mieszkała w de Teruel i każdego dnia wypatrywała czy na horyzoncie nie ukaże się sylwetka powracającego ukochanego. Dni mijały a nadzieja Izabelli wystawiana była co raz na nowe próby. Mijały dalej dni i lata. Aż pewnego dnia 1212 roku, ojciec dziewczyny zdecydował się przyjąć zaloty bogatego i znamienitego kawalera Don Pedro de Azagra z pobliskiego Albarracín. Izabelle przeciągała zaręczyny jak tylko mogła, lecz w końcu wymogła na swoim ojcu, że wyjdzie za nowego kawalera ale po upływie ostatniego dnia z pięcioletniego okresu przyrzeczenia. Ojciec zgodził się na to. Minął ostatni dzień ślubów i następnego dnia odbył się ślub Izabelli z kawalerem de Azgara. 
Było już dobrze po południu, kiedy Diego de Marcilla, pojawił się na koniu, w pełnym galopie na wzgórzach Andaquilli, otaczających de Teruel. Wiózł ze sobą wozy pełne łupów. Ale tragicznym zrządzeniem losu mężczyzna nie zapamiętał dokładnie dnia, w którym poprosił o rękę Izabellę. No cóż, ale pamiętała o tym za to jej rodzina. Wkrótce przekroczył bramę miejską i wrócił do domu z szybkim zamiarem spotkania się z ukochaną. Niezwłocznie udał się do posiadłości de Segurów. Po przybyciu na miejsce zdziwił się, że tak wielu ludzi nawiedziło dom jej ukochanej i trwa tam wielka zabawa. Zbliżył się do grupki młodych kawalerów i zapytał o powód takiej radości. Wtedy powiedziano mu, że właśnie odbywa się ślub córki Don Pedro de Segury. Nagła gorycz, ból, złość i smutek a nawet urażona duma z powodu takiej niewdzięczności opanowała całe jego ciało. Okropnie ściśnięte gardło nie pozwoliło jemu wydać nawet jęku z bólu, lecz nie powstrzymało go od spotkania się z Izabellą. Postanowił więc sam sprawdzić czy rzeczywiście to była prawda. Wszedł do domu, przeszukał pokoje aby znaleźć ukochaną. Znalazł ją. Ta spojrzała zaskoczona na niego i zobaczyła w jego oczach ogromne oskarżenie i zarzut niewierności, aż zaniemówiła. I w tej chwili biedak padł nieprzytomny na podłogę! Po dłuższej chwili odzyskał jednak świadomość i poprosił o pozostawienie go przez jakiś czas w spokoju. Chciał ochłonąć. Postanowił przeczekać do nocy aby jeszcze raz zakraść się do jej sypialni i ponownie podjąć próbę wyjaśnienia przyczyny tak fatalnego nieporozumienia i "złamania" przez nią umowy. 
W nocy, Diego zakradł się do sypialni Izabelli i jej męża, i delikatnie ją obudził. Jeszcze raz żal ścisnął jemu gardło, że aż nie mógł wykrztusić sensownego słowa, lecz wkrótce zaczął błagać nią, "Besame, que me muero" ("Pocałuj mnie, umieram"), lecz ona niezwłocznie odmówiła, mówiąc: "Ne quiera Dios que yo falte E marido..." ("Bóg nie chce, żebym oszukała swojego męża. Na litość boską, błagam, abyś znalazł inną, i zapomnij o mnie. Jeśli nasza miłość nie może podobać się Bogu, to nie powinno jej być"). I wtedy przemówił do niej po raz ostatni, oznajmiając, że umiera i chciałby ją jeszcze na pożegnanie pocałować. Jednak ona ponownie odmówiła. Słysząc to, Diego nie mógł już znieść strasznej przepaści jaka powstała pomiędzy nim i jego miłością, tylko westchnął i zmarł u stóp Izabelli. 
Przerażona Izabella obudziła męża i opowiedziała jemu swoją historię. "Och, ja nieszczęśliwa! Dlaczego nie pocałowałam go? ", "Przecież mogłam oszukać męża". - Powiedziała. Ten - rzekł. "Jesteś kobietą godną pochwały" .
Wkrótce postanowili potajemnie pozbyć się ciała Diego. A ponieważ jej mąż bał się, że to właśnie jego będzie się winić za śmierć, wziął ciało Diego, wyniósł je w pobliże domu de Segurów, żeby zasugerować wszystkim, że biedak umarł z powodu opętania go  przez demona alkoholu. 
To był bardzo gorzki moment dla rodziców Diego, którzy po pięciu latach oczekiwania musieli oglądać bezwładne, martwe ciało syna. Wkrótce Don Martin postanowił zorganizować pogrzeb swojego syna w kościele San Pedro, gdzie odkryte ciało Diego zostało złożone na marach. 
Izabella przyszła na jego pogrzeb odziana w czerń, jednak pod ciemną peleryną miała ślubną suknię. I kiedy wszyscy byli zajęci modlitwą, podeszła do ciała Diego, uklękła, przytuliła swoją twarz do zimnego oblicza ukochanego, pocałowała go mocno w usta, po raz pierwszy i zarazem ostatni i potem tylko cichutko rzekła "Dziś daję ci pocałunek, którego odmówiłam wczoraj", to powiedziała i upadła bez życia na ciało swego kochanka.
I tyle. Tekst ten oparłem na rożnych opracowaniach jakie znalazłem na hiszpańskojęzycznych stronach, na których historia ta jest wałkowana w różnym kontekście. Ale trzeba przyznać, że jest to całkiem fajna historia. Znane są podobne historie Romeo i Julii, Tristana i Izoldy, ale niewiele z nich jest owianych mgiełką takiego patosu jak losy tej hiszpańskiej pary: Juana Diego de Marcilla i Isabel de Segura. Tragicznie rozdzieleni za życia, potępieni kochankowie z Teruel są teraz nierozłączni po śmierci. Bo jak się okazało, dano im wspólny pochówek w kaplicy San Cosme i San Damian w Kościele San Pedro, gdzie w 1555 roku, ich mumie zostały znalezione wraz z dokumentem potwierdzającym to zdarzenie. 
Dziś oboje leżą obok siebie w kościele, gdzie odnaleziono ich zwłoki w 1555 roku. Dwie romantyczne podobizny - dzieło XX-wiecznego rzeźbiarza hiszpańskiego Juana de Ávalosa, zdobią wieka kamiennych trumien, na których widnieją też herby obu rodzin.
Diego jest wyobrażony jest jako krzepki wojownik, Izabella - zmysłowa kobieta. Wyciągają ku sobie ręce; ich dłonie, jakby zastygłe w czasie, jednak się nie dotykają - ostatecznie Izabella była zamężną kobietą.
Sami Hiszpanie zdają się niezbyt przykładać wiarę do tej romantycznej historii. Funkcjonuje w tym kraju powiedzenie: "Los amantes de Teruel, tonta ella y tonto el" ("Kochankowie z Teruel, głupia ona, głupi on"). Więc powtórzę jeszcze raz - jak ważny jest każdy dzień. Nie marnujmy go na czcze gadanie... Jak już kochamy, to ... kochajmy się!

Komentarze

Popularne posty