Niech żyje Wojsko Polskie!

Dzisiaj jest wielkie święto. Rocznica słynnej Bitwy Warszawskiej i święto naszych wspaniałych, polskich żołnierzy! Nie mógłbym zapomnieć o takim wydarzeniu. Dla upamiętnienia tej rocznicy pokażę ciekawy obraz, jaki znalazłem na łamach internetowego katalogu portalu aukcyjnego Agra-Art. Jest to płótno z 1920 roku, sygnowane przez polskiego malarza Leonarda Wintorowskiego (Winterowskiego), przedstawiający scenę batalistyczną z okresu wielkiej wojny polsko-bolszewickiej.

Miły dla oka. Ku pokrzepieniu serc. I co ciekawe, 9 grudnia 2009 roku, na aukcji w Domu Aukcyjnym Agra-Art, obraz ten, o wymiarach 71x110,5cm, namalowany farbami olejnymi na płótnie, zatytułowany "Epizod wojenny, 1920" znalazł nabywcę za 10.000zł. Czyli całkiem nieźle.
Kiedy tak przyglądałem się namalowanej na obrazie scenie walki, to przypomniałem sobie zaraz pewną piękną i okrutną książkę, pt. "W polu", wielkiego i zapomnianego niestety pisarza Stanisława Rembeka.  To arcydzieło dotyczące wojny z 1920 roku, autor wydał dopiero w 1937 roku. A sam był też uczestnikiem wojny z bolszewikami. To swoje wspomnienia umieścił na kartach tej książki. Praktycznie to tylko on i jego odpowiednik po drugiej stronie frontu, czekista literat Isaac Babel, najlepiej opisywali te gigantyczne zmagania. Ale nie chcę być jej recenzentem, lecz przytoczę cytat z pewnego felietonu w Tygodniku Powszechnym, pióra giganta naszej literatury, Czesława Miłosza. "Nic nie wiedziałem o tym autorze. Przeczytałem jego powieść "W polu" i porwała mnie. Właściwie nie jest to powieść, po prostu wierny opis, dzień po dniu, przygód artylerzystów polskich latem 1920 roku na Wileńszczyźnie. Przeczytałem tę książkę w roku 1939, kiedy wojna 1920 była przeszłością, zdawałoby się, niepowrotną. I szukam powodów, dla których ta zwarta i oszczędna proza nie istnieje w świadomości dzisiejszych młodych pokoleń. Zapewne przyczyną jest to, że ukazała się w roku 1937 i jeżeli natrafiła na podobnie entuzjastyczny, jak mój, odbiór, to przed wypadkami 1939 roku nie było czasu na jej upowszechnienie. Tak to bywa w kraju o spazmatycznej historii, w którym wydarzenia zewnętrzne gonią lokalne i brak czasu, żeby piśmiennictwo, by tak rzec, sprawozdawcze zarejestrować". Namawiam więc do lektury, bo i czas odpowiedni oraz nastrój poważny. A lektura wyśmienita.

Komentarze

  1. Prawdziwa historia gdzieś nam umyka. Szkolne programy nie opierają się na takich dziełach. A szkoda.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż. To, że po wojnie o nim nie wspominano, to raczej łatwo wytłumaczalne. Wiadomo. Komuna a zwłaszcza Wielki Brat ze wschodu czuwał nad czystością historii. I Rembek nie istniał. Ale, że nawet przed wojną nie był popularny, to zakrawa trochę na sensację. Może zbyt mało w jego prozie samego heroizmu a za dużo okrucieństwa? Co ciekawe, za późnej komuny nakręcono nawet dwa filmy fabularne na podstawie wątków z jego książek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty