Reminiscencje po plenerze.

Reminiscencja (łac. remini - wspominać) – w psychologii nieświadome wspomnienie, refleksja; paradoksalny efekt poprawy pamięci po upływie pewnego czasu od ostatniej próby zapamiętania. Istota tego zjawiska polega na tym, że ludzie po przekroczeniu pięćdziesiątego roku życia lepiej (w porównaniu z ogólnym przebiegiem krzywej zapominania) pamiętają zjawiska z okresu, kiedy mieli od 10 do 30 lat. No właśnie, po wspólnym pobycie na plenerze malarskim w Korytowie, przypomniały mi się moje dawne plenery malarskie w poprzednim kole artystów plastyków "Pasja" w Szczecinie, do którego miałem przyjemność należeć od 1988 roku. Wykonałem wówczas coś około dwóch setek obrazów, niezliczoną liczbę grafik i rysunków. A ile piwa i innych środków dopingujących tam spożyliśmy... Lepiej nie liczyć. Natomiast ostatni plener malarski w Korytowie był pierwszym w mojej karierze emeryta. Nie będę ukrywał, ale udawałem się na to spotkanie plenerowe z pewnymi wątpliwościami. Zadawałem sobie pytanie, w jaki sposób, poważni już ludzie, odnajdą się na prawie młodzieżowym pikniku. A tu zupełne zaskoczenie ! Myślę, że "młodzi" powinni się jeszcze wiele od nich uczyć. Było naprawdę wspaniale, kulturalnie, wesoło, wręcz swojsko. Świetnym pomysłem było zorganizowanie wspólnego pobytu członków naszej sekcji plastycznej razem z artystami z grupu malarskiej "Malachit" działającej przy Stargardzkim Domu Kultury Kolejarza. Gdyby ktoś obcy przyglądałby się z boku, naszemu gronu malarskiemu, to nie odróżniłby kto jest z której grupy. Była pełna integracja. I to jest nasz wspólny sukces. Druga korzyśc to ogrom wykonanej wspólnie pracy. Namalowano prawie pięćdziesiąt obrazów, z czego znacząca ilość została przekazana fundatorowi i organizatorowi imprezy księdzu Sławomirowi Kokorzyckiemu. Trzeba przyznać, że ks. Sławomir jest znany w środowisku malarskim, z patronowania podobnym imprezom, bo jak mnie pamięć nie myli, kiedyś i moje dawne koło "Pasja" korzystało już z jego gościnności. Co prawda nie mogłem wtedy być osobiście, no wiecie, ... te sprawy wagi państwowej ... ale moi koledzy wspominali pobyt w Korytowie jak najbardziej pozytywnie. Nasz drogi patron nawiedzał nas czasami, wysłuchiwał, coś podpowiedział, ale zawsze zachowywał w stosunku do nas odpowiedni dystans, tak jak przysługuje to prawdziwemu dyplomacie. I chwała mu za to. Ale gawędziarz z niego był ... nietęgi ! tylko pozazdrościć formy ...
A jak nasi artyści amatorzy ? Uważam, że są po prostu świetni. Tyle inwencji twórczej, zapału do malowania, pomysłów na nowe tematy mogliby pozazdrościć im nawet zawodowcy. Nawet nasz mistrz Tadeusz Gołąb namalował swój obraz. Zaprezentował swoją bardzo interesującą wizję malarską kościoła w Korytowie. 
Nareszcie można było się przyglądnąć metodyce malarskiej jaką stosował w swojej pracy. Co prawda długo dawał się nam namówić do roboty, bo tylko by dyrygował i pouczał, ale fachowiec z niego jest co się patrzy.
Wiecie, że nawet kapelutek kazał sobie poprawiać, bo rączki mu się męczą. Niezły gość. Sami popatrzcie...
Natomiast nasza urocza Krysia Krawczyk była jak zwykle najbardziej twórcza i wydajna. Namalowała aż dziewięć prac. Miała niezwykle cenne wsparcie w swoim kochanym mężulku. A trzeba jemu oddać wielką cześć, albowiem tak naprawdę to cały ten plener to jego zasługa i robota. To on przekonał księdza do celowości tego zamierzenia. To on załatwił sponsorów i dodatkowe podobrazia. Muszę więc szanownemu koledze szczerze podziękować i pogratulować udanej inicjatywy i ... wspaniałej żony !, która niewątpliwie również przyczyniła się do udanego pleneru. Kolega Krawczyk, to ten gość po prawej...
Brawo KRAWCZYKI, oby wam się darzyło !  Niestety, zdjęcia jakie osobiście wykonałem naszym pracom, wystawionym w holu budynku Ośrodka WRP ZC były nieostre, chyba ze względu na bardzo słabe warunki oświetleniowe, dlatego nie zaprezentuję tutaj wszystkich prac. Ale pokażę trochę zdjęć jakie wykonała nasza niezawodna Wioleta. U mnie, zachowało się jako tako jeszcze zdjęcie obrazu Marysi de Weyher, ale i ono jest niezbyt ostre. 
Ujęcia Wiolety są jak zwykle bardzo ciekawe i intrygujące.
Ona we wszystkim chciałaby zobaczyć jakiś temat do namalowania albo temat do obgadania... Przecież te jej  chwasty są przeurocze...
Oczywiście robiła nam zdjęcia w czasie kiedy nikt się ich nie spodziewał. A to przy naszym korytku, jak objadaliśmy się wyrobami lokalnej kuchni...
A to na spacerze po udanej wyżerce...
Uwieczniła również nas przy pracy. Zdjęcia te są na szczęście dużo lepsze od tych jakie wykonywałem osobiście moim świetnym telefonem, że marki nie wspomnę... Na początek dziewczyny z Malachitu.
Potem ekipa z UTW...
Trzeba przyznać, że świetne prace pozostawiły po sobie Wioleta Nieroda, Marysia Donart czy Stasia Gugałka, która namalowała bardzo udany portret swojej córki. Rozstawaliśmy się więc z pewną nutą żalu, że wszystko co dobre to się szybko kończy, jak mówi polskie porzekadło. Mam nadzieję, że w przyszłym roku, a może nawej wcześniej, uda się powtórzyć taką samą imprezę. Albowiem trzeba przyznać, że była ona nam bardzo potrzebna, spotkała się z licznym uznaniem. Udział wzięło w niej aż 12 malarzy. I byłem wśród nich nawet ja. Co mniód i wino piłem, a com widział i słyszał to w blogu umieściłem...
A teraz pozostały nam jeszcze co wtorkowe spotkania kawiarniane, w oczekiwaniu na rozpoczęcie nowego roku akademickiego. Tak więc studenci ! - rozpoczynają się wakacje ! Życzę wszystkim miłego wypoczynku i nie wychodzenia z wprawy w malowaniu obrazów. Mam nadzieję, że w trakcie wakacji będę miał okazję dokonać nowych wpisów, na których umieszczę wasze najnowsze obrazy !! Połamania pędzli... A dla ciekawskich zamieszczam link wystawiony przez Wiolę ze zdjęciami z pleneru: fooooootki

Komentarze

Popularne posty