Co na paletach ?

Zacznę od małej refleksji. Dzisiaj, 5 lutego 2010 roku mamy co prawda ferie, ale pewna grupa "kujonów uniwersyteckich" i bardzo ambitnych malarzy, spotkała się jak zwykle i tam gdzie zwykle, na kolejnych warsztatach malarskich. Serce rośnie, jak widzi się ludzi, którzy przychodzą się spotkać z silnej potrzeby i pragnienia wzajemnego kontaktu. Czasami wydaje mi się, że malowanie, które jest tutaj pretekstem dla spotkania, jest na drugim planie. Wszyscy uczestnicy pragną raczej chociaż przez chwilę poprzebywać razem. Pokazać swoje prace, wymienić uwagi i natchnąć się pragnieniem dalszego tworzenia. To niebywałe ile ciepłych uwag, tutaj można usłyszeć. Jak w samoistnym odruchu, ktoś drugiej osobie podpowiada lub sugeruje jak coś namalować, jak rozwiązać problem na tworzonym właśnie obrazie. Może to i jest bardzo naiwne, bo przecież nie jesteśmy zawodowymi malarzami i naszą "twórczość" zalicza się raczej do tzw. malarstwa prymitywnego, ale nie znalazłbym w swojej pamięci ani jednego spotkania plenerowego, jakich odbyłem w swoim życiu już bardzo wiele, bo na przestrzeni dwudziestu kilku lat malowania, na którym sam bym się czuł tak wspaniale spełniony. Mając uczucie, że jestem wśród przyjaciół. I bardzo Wam za to dziękuję.
Ale "Ad Rem", kontynuując dalej zasadniczy wątek malarski spotkania. Należy odnotować prawdziwe "wejście smoka" naszej nowej koleżanki Marysi Donart. Pamiętacie, jak 22 stycznia pisałem, że "cicha woda brzegi rwie". I co ? stało się ! Zaskoczyła nas nowymi wspaniałymi pracami. Sami zobaczcie.Malowała dzisiaj prawie ... na cztery ręce, albo jak kto woli, dwa obrazy na raz.
Bardzo miło zaskoczyła nas koleżanka Danusia Krzyśków. Ja nie wiedziałem, że ta kobieta ma w rękach, taki wspaniały talent hafciarski. Przyniosła na zajęcia przepiękny, własnoręcznie wykonany obrus. To jest sztuka najwyższej próby. Gratulacje ! Danusia w tak zwanym międzyczasie maluje również ... jesienny pejzaż. Ona chyba nie lubi zimy...
Nareszcie odwiedziła nas koleżanka Irena Rakowska. Przyszła m.in. pochwalić się co szykuje na swoją wystawę. Pejzażyk Jej wyszedł, że palce lizać !!! Ale wyobraźnia. Moje gratulacje.Co dalej na froncie ? Ano, Stasia Gugałka i Jej zaczarowana uliczka otrzymała zabytkowy kamienny mur oraz poprawioną fasadę ulicy. Czekamy na efekt końcowy.
Koleżanka Marysia de Weyher, kontynuowała swój nowy pejzaż. Wyłonił się pewien problem z pierwszym planem zakrytym trzcinami. Zapowiada atak na trzciny za pomocą szpachli. No, no, jestem bardzo ciekawy efektu.
Natomiast koleżanka Janina Wołoszańska wreszcie wpadła na dobre rozwiązanie i chyba ukończy swój pejzaż górski. Rzeczywiście wyszedł fajny obraz. Ale uchylę Wam rąbka tajemnicy i zdradzę, że szykuje nam wielkie "wunderwaffe" i będzie malowała niedługo przepiękny pejzaż z dworkiem nad jeziorem. Cudowny obrazek.
Na koniec, rzut oka na pracownię i pracowicie malujące mróweczki. Nieprawdaż, że ładny widok ?

Komentarze

Popularne posty