Solipsystyczna kelnerka Maneta


Uwielbiam Maneta! Tego trochę nierealnego ale też bardzo przyziemnego. Édouard Manet, jak mało który twórca, wytworzył wyjątkowo szeroką gamę tematów, które uwieczniał na swoich doskonałych płótnach.  O niektórych z nich już miałem przyjemność coś napisać. 
Tych kilka obrazów mistrza, które za chwilę pokażę pochodzą z jego "kawiarniano-piwnego" okresu. Kiedy malował obrazy ze scenami z życia paryskich kawiarni, dokonując jednocześnie niezwykłych obserwacji zwykłych ludzi ze swojej epoki. 
Dzisiaj motywem przewodnim będzie słynna "Kelnerka" Maneta w kilku wersjach na raz. W rzeczywistości obrazy z panią roznoszącą trunki i noszącą zaszczytny tytuł "Kelnerki" mają inne nazwy. I dotykają one prawdziwego życia.

To nie są obrazy ... wtórne. Bo nie są inspirowane twórczością innych malarzy. Te obrazy, to próba zarejestrowania własnych wizji i interpretacji otaczającej malarza rzeczywistości. To wyjątkowo intymne malarstwo. Dlatego zaryzykowałem nawet użycie określenia "solipsystyczne" mając na uwadze pogląd filozoficzny, według którego nie można bezpośrednio poznać żadnej innej rzeczywistości poza własną świadomością (umysłem). Człowiek ma dostęp jedynie do subiektywnie odczuwanych zjawisk. W konsekwencji solipsysta przyjmuje, że istnieje tylko on jako konkretny podmiot, dla którego wszystko, poza jego świadomością, jest jedynie układem zjawisk.  Dlatego ludzie na tych płótnach przedstawiani są bardzo zwyczajnie, jak piją piwo, słuchają muzyki, oglądają tańce, flirtują, czytają, palą tytoń lub na coś czekają. Żyją oddzielnie i niezależnie od siebie. To bardzo intymne portrety zwykłych ludzi. 
A jak widać na załączonych obrazkach są to kolejne wersje podobnego motywu. Za każdym razem ukazują jednak coś innego, nowego.
Wiele z tych obrazów wykonane zostało przez Maneta w oparciu o szkice zrobione na miejscu w dość znanej Brasserie Reichshoffen przy Boulevard Rochechouart w Paryżu, którą to kawiarnię często odwiedzał w 1878 roku. Zwykle przedstawiają one kilka osób przy barze bądź stoliku, jak zajęci są tylko sobą albo obserwują innych będąc obserwowanymi ...  przez malarza.

Na przykład przepiękny i nastrojowy obraz "W kącie (narożniku) Cafe-Concert" gdzieś z 1878-80 roku, ukazuje jak jeden z widzów odbywającego się w tle przedstawienia siedzi trochę znudzony i pali fajeczkę, kelnerka serwuje piwo, niosąc dwa kufle w jednej ręce, gdzieś zapatrzona za widza, trochę nieobecna. Tancerka na scenie prawie niewidoczna... Niby nic, ale ta kelnerka. Jej spojrzenie. Co ona wtedy myślała?
I druga wersja tej samej sceny. Obraz nazywa się "La Serveuse de bocks" czyli jakoś tak - kelnerka serwująca piwo, z 1878-1879 roku. To ta sama kelnerka i trochę szerszy plan sceny. Sąsiad palacza siedzi już w innym, trochę dziwnym kapeluszu. Kelnerka niosąca ciężkie od piwa kufle spogląda gdzieś w bok. Każdy z podmiotów na tym obrazie żyje osobno i może być oddzielną historią. Palacz fajki opiera się na łokciu i jest niezbyt zainteresowany sceną, na której rozgrywa się przedstawienie. W ogóle scena z tancerką, muzycy orkiestry są z jakby innego wymiaru. Trochę ... mechaniczni, ich ruchy są jak u lalek, rysy puste, muzycy nie mają żadnej indywidualności, nikt nie poświęca im wiele uwagi.   
Z kolei na innym obrazie, zatytułowanym, jakżeby inaczej, "W Cafe-Concert" z 1879 roku, w tej samej chyba knajpce widzimy za to eleganckiego jegomościa, jak siedzi zamyślony przy barze, zupełnie ignorując sąsiadkę. W pozie niedbałej, trochę nonszalanckiej, z ręką opartą na lasce. Tło sceny jest również jak wcześniej ... surowe, puste. Tancerka na scenie bez twarzy i wyrazu, jakby nieobecna. A kelnerka? Tym razem, trochę folguje sobie i popija z kufla zimnego piwka opierając lewą rękę o biodro. Każdy sobie ... Tylko ta młoda pani co pali papierosa, siedząca obok jegomościa, jest taka trochę smutna i zamyślona. Jakby zupełnie nieobecna w tej knajpce...
I na zakończenie tego wątku kawiarniano-knajpkowego obraz z 1878 roku o tytule "Au café". Czyli wiadomo gdzie. 
Tutaj też mamy trzy główne postacie, które są razem i jednocześnie osobno. Każda żyje swoim trybem. Są to różne światy w rzeczywistości solipsystycznej. Tylko kelnerki w nim brak. Pewnie gdzieś biega po sali z naręczem kufli. Pan niby coś mówi do siebie, ... a może do partnerki po prawej. Wszyscy siedzą co charakterystyczne, w ubraniach zewnętrznych, tak jakby wpadli do kawiarni ... tylko na jednego. 
A życie toczy się obok, w nich i dalej...

Komentarze

Popularne posty