Filozofia domowa - W kawiarni


"Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy,
 dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy
".
Wisława Szymborska

Z czasów mojej młodości wyniosłem uporczywy obyczaj picia kawy. Czarnej, gorącej, pachnącej niezwykłym aromatem kawy. Dokonuję tego zazwyczaj rano, zaraz po porannych ablucjach. Towarzyszy temu obrzędowi jeszcze jeden dodatkowy nawyk - porannej prasówki. Lecz zamiast czytać gazety, te papierowe, dokonuję przeglądu informacji z poprzedniego dnia wykorzystując dostęp do Internetu. Zaglądam wtedy na popularne portale Onetu, Wirtualnej Polski, dzienników internetowych, Twittera, Facebooka czy zaznaczone wcześniej blogi. Jest to niestety zajęcie trochę ...odhumanizowane, albowiem wydaje mi się, że nic nie zastąpi jednak prawdziwej lektury papierowych, pachnących farbą drukarską tradycyjnych wydań gazet. No cóż, trochę one jednak kosztują, a budżet emeryta jest, jaki jest. Za to łezka w oku mi się zakręciła, kiedy znalazłem w sieci kilka reprodukcji obrazów, gdzie czynność tę wykonuje się w miejscach, które w czasach "komuny" nazywały się „lokalami gastronomicznymi” a jeszcze dawniej, a potem także, czyli już dzisiaj, w kawiarniach
Ach kawiarnia, jakie to magiczne miejsce. Kiedyś, za bolszewii, kawiarnie to był jednak delikatny i trudny temat, bo przecież ocierano się w nich o istotę zachodniej kultury. Ówczesne picie kawy i czytanie gazet w miejscu publicznym, w ciągu dnia, gdy klasa robotnicza sobie pracowała, było złem i kultywowaniem dekadenckiej tradycji. A i kawa wtedy była paskudna, papierosy śmierdzące, a ciastka okropne. Chociaż rurki z kremem, były wyborne! Ale mimo tego, wszyscy pili, jedli i palili te jedynie dostępne wytwory państwowych monopolistów. W naszym starym, bardzo zniszczonym przez wojnę mieście, też było kiedyś kilka kawiarni. Część z nich już niestety zniknęła, a część przemieniła na coś w rodzaju tak zwanych pubów, gdzie można sobie wypić piwo w innym niż dotychczas otoczeniu. Na szczęście jednak, zaczątki prawdziwych kawiarni już też w naszym mieście powstały i jest gdzie się napić kawy. Piszę, zaczątki, ponieważ trzeba pamiętać, że istotą prawdziwej kawiarni (oprócz samej kawy, rzecz jasna) jest jej niezmienność, zarówno jeśli chodzi o lokalizację, jak i ludzi. To właśnie stali bywalcy plus miejsce tworzą tę specyficzną mieszankę, ciągłość pozwalającą nam oswajać zmienny świat, udawać, przez pokolenie czy dwa, że żyjemy w jakiejś obliczalności. A na to trzeba czasu.
Dziś pije się kawę w naszym kraju dość powszechnie, czarną i białą, w domu, w miejscu pracy, na dworcu, poczekalni i oczywiście w kawiarni. Piją ją kobiety i mężczyźni. I trzeba też pamiętać, że jest to tak wyjątkowy napój, którego spożywanie obrosło tak dużą tradycją i obyczajami, że ceremonia jego spożywania, wymaga od konsumenta niezwykle dużej dozy kultury. Właśnie dawny obyczaj picia kawy w kawiarniach wytworzył pewną tradycję zachowań, czyli tzw. szyk. Wkraczając w progi jakiegokolwiek pomieszczenia kawiarnianego i nie tylko, trzeba pamiętać, że zawsze mężczyzna otwiera drzwi kobiecie i puszcza ją przodem. Następnie cała inicjatywa spoczywa już tylko na mężczyźnie. To on pomaga partnerce zdjąć płaszcz lub inne okrycie, oddaje je do szatni i odbiera numerek. Zaznaczyć należy, że kobieta nie ma obowiązku zdejmowania i zostawiania w szatni wierzchniego okrycia. Jej płaszcz, kożuch czy futro to nie tylko odzież, ale i ozdoba. Wypada zatem kobiecie usiąść przy kawiarnianym stoliku w tej kreacji. Jeśli jednak zechce ją zdjąć, to nie kładzie obok ani nie wiesza na krześle, lecz prosi towarzyszącego mężczyznę o odniesienie do szatni. I mężczyzna robi to w mig! Kolejna reguła to, że mężczyzna zawsze pierwszy wkracza na salę i prowadząc za sobą kobietę, zmierza do wolnego stolika. Jeśli stolik wskazuje kelner, co u nas zdarza się jednak nader rzadko, to kolejność jest inna. kobieta idzie za kelnerem a za nią jej partner. Odwrotnie jest, kiedy opuszcza się lokal. Wtedy, to kobieta idzie przed mężczyzną. Zwyczaj ten ma dwa uzasadnienia. Jedno historyczne - w dawnych latach kawiarnie bywały częstym miejscem awantur. Mężczyzna idąc więc przodem, osłaniał kobietę i torował jej drogę. Śmiesznie to wygląda, gdy facet stoi u wejścia do sali a jego partnerka rusza na poszukiwanie wolnego stolika. A jaka jest druga przyczyna? Mężczyzna idąc przed kobietą, chroni ją przed natrętnym wzrokiem samotnie siedzących mężczyzn. 
W tym miejscu warto wspomnieć o hierarchii miejsc w sali kawiarnianej. Najlepsze stoliki to ustawione w rzędach pod ścianą; z nich bowiem można obserwować całą salę. Do tych rzędów zatem kieruje swoje kroki mężczyzna i te miejsca proponuje paniom. Zajmując stolik, odsuwa krzesło kobiecie i pomaga jej usiąść. Zwyczaj ten nie jest już tak popularny jak dawniej lecz wart jest przypomnienia. Usiadłszy przy stoliku studiujemy kartę z menu. A jeśli jej nie ma, czekamy na obsługę. Kelner podaje kartę z menu kobiecie i to ona pierwsza dokonuje wyboru. Z kolei mężczyzna studiuje kartę a następnie wspólnie składają zamówienie.
I wreszcie trzeba opuścić lokal. Jak już informowałem, to kobieta wstaje i pierwsza opuszcza salę kawiarnianą. Mężczyzna zasuwa krzesła i podąża za partnerką do szatni, gdzie odbiera pozostawioną garderobę, pomagając ubrać się partnerce. 
I jeszcze jeden problem. Dawniej udanie się kobiety do lokalu gastronomicznego bez męskiego towarzystwa nie było przyjmowane zbyt dobrze. Ale dziś, w dobie emancypacji kobiet, zmieniły się obyczaje. Kobieta zajmuje w lokalu gastronomicznym wolny stolik, zamawia herbatę, kawę, ciastka. W przypadku braku wolnego stolika wypada jej się zwrócić do siedzącej pary z pytaniem, czy może się przysiąść. Nie będzie również naruszeniem dobrych obyczajów, jeśli zwróci się do samotnie siedzącego mężczyzny. Lepiej jednak to uczynić za pośrednictwem kelnera. Po zajęciu miejsca przy stoliku nie ma obowiązku rozmawiania ale nie ma też i zakazu. kobieta jednak nie może zapominać, że nawiązanie przypadkowej znajomości przy stoliku jest czasami ryzykowne.
I to by było na ten temat narazie tyle. Jest to tak bardzo istotna część naszej zachodniej kultury, że doczekała się ona docenienia na przepięknych płótnach dawnych mistrzów malarskich. Poniżej pokażę kilka z nich. 
 Otto.H.Bacher
 William James Glackens
 Edward Hopper
 James Jacques Tissot
 Jean Beraud
  Jean Beraud
 Louis Abel Truchet
 Pierre August Renoir
  Pierre August Renoir
 Iain Faulkner 
 Alexandre August Honnotiau
 Stevens Aime
 Fernand Toussaint
Henri de Toulouse Lautrec
Studiowanie tych płócien to tak, jakby ktoś poczuł dawnych wspomnień czar. Cudowny nastrój spokoju, beztroski, zamyślenia, zabawy. Aż czuć zapach kawy czy aromatu likieru w kieliszku. Idę więc zaparzyć sobie filiżankę przepysznej kolumbijki. Czego i wam życzę. Smacznego.
Źródła: http://maroko.republika.pl/savoir/emancyp.htm; Bartłomiej Sienkiewicz, Tygodnik Powszechny, "Kawa, prasa i papierosy" 04.11.2008.

Komentarze

  1. Dzięki wielkie za tak ciekawy wywód :) Osobiście uważam, że obyczaj picia kawy silnie wpisał się w Polską kulturę i można go traktować jako swojego rodzaju rytuał, a nie tylko zwykłe picie napoju. Kawiarnie zyskują coraz większą popularność i wierzę, że za kilkanaście lat ludzie będą pić kawę świadomie, zwracając uwagę na jej walory smakowe i aromaty :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty