Rozważania na temat malarstwa - Król umiera, podczas gdy słudzy okradają go w najlepsze.

7 lipca 1572 roku zmarł Zygmunt II August, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, a także książę ziem: krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej, kijowskiej, ruskiej, wołyńskiej, pruskiej, mazowieckiej, podlaskiej, chełmińskiej, elbląskiej, pomorskiej, żmudzkiej, inflandzkiej etc. pan i dziedzic. Dziś wiemy również, że za panowania Zygmunta II Augusta miał miejsce niebywały wcześniej w Polsce rozkwit literatury i sztuki renesansowej. Od jego imienia pochodzi nazwa miasta Augustów. Zygmunt II August zmarł w Knyszynie, jako jedyny żyjący syn króla Zygmunta I Starego i ostatni polski monarcha z linii męskiej dynastii jagiellońskiej. Kolejnym królem polskim, wybranym przez sejm elekcyjny był Henryk Walezy (1573-1574).
439 lat temu, Rzeczpospolita utraciła króla — osobę będącą uosobieniem prawa, najwyższego gwaranta przywilejów, sędziego i wodza. Według Stanisława Cynarskiego Zygmunt August na kilka lat przed śmiercią cierpiał na podagrę, poważne schorzenia pęcherza, kamicę nerkową i prawdopodobnie na chorobę weneryczną. Na krótko przed śmiercią miał kilka krwotoków związanych z chorobą płuc (prawdopodobnie miał gruźlicę), dostał silnej gorączki i ostrego kaszlu. W chwili śmierci w Knyszynie było przy nim tylko kilka osób: Franciszek Kamiński, Michał Krzysztof Radziwiłł i Stanisław Czarnkowski. Niestety, koniec Zygmunta Augusta był równie smutny i żałosny jak jego matki Bony. Obydwoje na łożu śmierci zostali właściwie opuszczeni i ograbieni. 
Jan Matejko, "Śmierć Zygmunta Augusta w Knyszynie"1886.
Olej na płótnie. Muzeum Narodowe, Warszawa - depozyt w Muzeum Okręgowym w Toruniu.
Według bardzo ciekawego opracowania Piotra Biziuka, na portalu Wspolczesna.pl, na którym oparłem poniższy opis, podobno ostatnim wydatkiem uczynionym z woli Zygmunta Augusta, wpisanym do ksiąg rachunkowych 5 lipca 1572 roku była jałmużna. "Dałem z rozkazu KJM ubóstwu w Kniszynie i Tykocinie florenów 4" - zanotował Stanisław Fogelweder, sekretarz królewski. "52-letni monarcha oddał ducha Bogu dwa dni później. Umarł jako jeden z tych biednych. Taki okropny widok przedstawiał nieboszczyk, iż nie było czym przykryć nagi trup jego" - pisał kronikarz Świętosław Orzelski
21 czerwca 1572 roku król przyjechał do Knyszyna, prawdopodobnie w obawie przed morowym powietrzem. Monarchę transportowano na wozie, specjalnie skonstruowanym przez rzemieślników krakowskich, na dziesięć kroków długim, zaprzężonym w 16 koni. Zawieszone na pasach pudło mogło pomieścić nawet 15 osób. Tam właśnie umieszczono łoże, na którym spoczął August. Po drodze w Wiźnie król potwierdził akt nadający szlachectwo niejakiej Giżance. Barbara Giżanka, była jedną z kochanek króla, która zdobyła względy Augusta, najprawdopodobniej dzięki temu, że była podobna do nieodżałowanej Radziwiłłówny, drugiej żony króla. Podlaska rezydencja w Knyszynie była pomyślana tak, by władcy żyło się w niej po prostu wygodnie. Drewniany dwór otoczony był kompleksem parkowo-leśnym, zwanym Zwierzyńcem, gdzie często odbywały się łowy. W stadninie trzymano najlepsze konie, a było ich kilka tysięcy.  
Bezpieczeństwo dworu i monarchy zapewniał nieodległy zamek w Tykocinie, wtedy najnowocześniejsza twierdza w Koronie. Tam właśnie złożona była kolekcja arrasów, klejnoty, kosztowne sprzęty i biblioteka królewska. Jednak stan zdrowia Augusta w czasie podróży pogorszył się, choć sam monarcha - przekonywany przez wróżów i szarlatanów - prawie do końca wierzył, że nie umrze. Zresztą pochodził z rodziny długowiecznej. Przecież jego pradziad Jagiełło miał pierwszego syna w wieku lat 73, ze swą czwartą małżonką Sonką Holszańską (umarł mając ponad 80 lat) a ojciec Zygmunt Stary był ponad półwiecznym mężem, gdy narodził mu się potomek. Sytuacja była jednak na tyle krytyczna, że jeszcze w nocy z 6 na 7 lipca wezwano do Knyszyna Piotra zwanego Fizykiem, wiekowego uczonego cieszącego się szacunkiem także króla. Ten, przebadawszy pacjenta, powiedział Zygmuntowi bez ogródek, że stan jego zdrowia jest beznadziejny. Namawiał też króla do przyjęcia ostatniego namaszczenia, na co monarcha się zgodził - jak się później okazało - na kilka godzin przed swoją śmiercią. W poniedziałek 7 lipca ostatni z Jagiellonów przyjął Najświętszy Sakrament i olej święty. Agonia nastąpiła wieczorem. "Zygmunt August dokonał wieku swego w Knyszynie 7 lipca o godzinie 18, na com patrzył z żałością sługa jego i wychowaniec" - podał w swoich zapiskach Piotr Wiesiołowski młodszy, pan na Białymstoku. "Zaledwie znaleźli się ludzie, co by koło zwłok zmarłego króla mieli staranie, bo pozmykali najpoufalsi królewscy ulubieńcy" - zanotował Orzelski. 
Niestety, jeszcze przed zgonem Augusta doszło do gorszących scen rabunku mienia monarszego. Skandalem był również fakt, że po śmierci Króla, mało kto przejmował się nawet przykryciem jego zwłok! Według Orzelskiego, "biskup krakowski kazał zrobić całun na ten użytek, a doktor Fogelweder włożył na ciało zmarłego złoty pierścień z kosztownym kamieniem i łańcuch złoty z krzyżem". Mikołaj Konarski, dowódca straży w dworcu knyszyńskim, zeznał później, że sześć dni po śmierci monarchy Jerzy i Mikołaj Mniszchowie (dworscy karierowicze) uprosili go, aby "szkatułę przez sześciu sług ledwo udźwigniętą w swoim sklepie przechował". Kufer został wywieziony. Konarski dodał też, że "aczkolwiek sam nie widział, ale od naocznych świadków trabantów słyszał, iż słudzy Mikołaja Mniszcha w nocy po śmierci królewskiej wynosili wory naładowane z łożnicy królewskiej na podwórze". Trudno w to uwierzyć, lecz sprawcom owych grabieży upiekło się! Podczas sejmu w 1573 roku powołano deputację, która przesłuchała świadków i potwierdziła częściowo zarzuty. Jednak Mniszchom udało się wybronić. Pomogło postępowanie kanclerza koronnego Walentego Dembińskiego, który zlekceważył oskarżenia. Miał stwierdzić, że słudzy po to są na świecie, aby "panią przywieźć, a trzewiki wytrzeć". Wytłumaczono się też tym, "by dla pamiątki króla rzecz cała Mniszchom odpuszczoną była, rzecz cała poszła w niepamięć". Przytoczeni w tekście dwaj bracia Jerzy i Mikołaj Mniszkowie, których ród pochodził z Czech, odgrywali niestety fatalną rolę na dworze gasnącego Zygmunta Augusta przez dość długi czas. Stręczyli królowi kobiety, sprowadzali czarnoksiężników, wykorzystując obawy zabobonnego króla, trwonili państwowe złoto i frymarczyli urzędami. To oni właśnie podsunęli królowi Barbarę Giżankę, zdobywając w ten sposób, wielki wpływ na władcę. Patrząc na to co się dzieje dzisiaj w Polsce, odnoszę czasami wrażenie, że ich odpowiednicy żyją jeszcze wśród nas...

Komentarze

Popularne posty