Co na paletach ?

Nareszcie! 
Ostatni wpis "Co na paletach?" był chyba jeszcze w maju, nie licząc sprawozdania z pleneru w Korytowie. Ale dzisiaj odbyło się już pierwsze spotkanie naszej sekcji plastycznej w nowym roku akademickim i jak zwykle było tak jak zwykle, czyli bardzo fajnie! Frekwencja także dopisała. A muszę dodać, że naszą grupę zasiliła nowa koleżanka i miłośniczka muzy malarstwa, Krysia Bajorek. Poniżej przedstawiam zdjęcie naszej nowej artystki-malarki.
Oczywiście, że początek spotkania przypominał bardziej jarmark aniżeli studium malarstwa, ale po tylu miesiącach rozstania, chyba nie jest to dziwne. Część szanownego koleżeństwa przyniosło swoje ostatnie dokonania artystyczne, prawdopodobnie z zamiarem kontynuacji ich tworzenia, ale kto by tam wytrzymał w takim rejwachu? Praktycznie, tylko Marysia Donart podjęła jakąkolwiek próbę malowania! 
Przyniosła nawet dwie rozpoczęte już prace. Kwiaty. Jakie urocze. Widać, że musiała w wakacje trenować! Może da się namówić i pokaże nam co jeszcze zmalowała...
Oczywiście nasz ukochany nestor malarstwa, Czesław Szyszka nie byłby sobą, jakby nie miał czegoś na tapecie! Narobił tego tak dużo, że napewno poświęcę jemu następny, oddzielny wpis, bo na to zasługuje. A tymczasem pokażę nad czym teraz pracuje. 
On zbliża się chyba do impresjonizmu. Naprawdę frapujący obraz... Tęcza, burza, niesamowity klimat przy jego niepowtarzalnej manierze i stylu! Jak ja jemu zazdroszczę tej inwencji twórczej i pasji tworzenia!
Nasza najweselsza chyba koleżanka a mój Vox populi, Marysia de Weyher, przyniosła płótno, które rozpoczęła jeszcze na plenerze w Korytowie. Panoramiczny pejzaż, ... no ale zamiast malować to piła jedynie kawę!
A że dobry humor i pańskie maniery sa zaraźliwe, to i inni, w osobach autora wpisu "B", Stasieńki Gugałki, Krysi Krawczyk, Tereski Daszkiewicz i szefa Józefa Wollek dostroili się do pozy nic nierobienia i popijali tylko przepyszną kawę lub herbatę.
No i na efekty tej rozpusty nie trzeba było długo czekać... Zamaszysty styl opowiadania koleżanek Krysi i Tereski skończył się ... na oblaniu przepyszną herbatką z hibiskusem moich dopiero co rozpoczętych prac. Oj było ciekawie! Nie widziałem jeszcze w życiu tak szybkiego sprzątania! Ale chyba moje śliwki i czereśnie potrzebowały tego, bo po wyschnięciu tak jakby ożyły i zrobiły się bardziej apetyczne...
A temu wszystkiemu przyglądał i przysłuchiwał się z dostojeństwem i powagą nasz mistrz Tadeusz Gołąb. Ale jak się później okazało, to on był przez cały czas myślami przy dopiero co ukończonym Konkursie Chopinowskim.  I nasz zacny kolega, cały rozmarzony, słuchał w myslach pięknych mazurków i polonezów.

Komentarze

Popularne posty