Rozważania na temat malarstwa - Dali


"Jedyne, co odróżnia mnie od wariata, to fakt, że nim nie jestem".
Salvadore Dali

Ten cytat miał kiedyś wypowiedzieć wielki Katalończyk, a potem dopiero Hiszpan, genialny Salvadore Dali (1904–1989)! Był On też chyba niezłym megalomanem, samochwałą i wielkim malarzem też! Zapytany kiedyś co sądzi na swój temat, odrzekł "Każdego ranka kiedy się budzę, doświadczam niespotykanego zachwytu – zachwytu bycia Salvadorem Dalí – i zadaję sobie pytanie, „jakiej wspaniałej rzeczy dokona dziś Salvador Dalí?”. Albo: "Picasso jest malarzem. Ja również. Picasso jest Hiszpanem. Ja również. Picasso jest komunistą. Ja też nie". No ale On ... nie lubił Picassa. Twierdził, że jeden jego obraz jest więcej wart, aniżeli wszystkie płótna Picassa. Naprawdę nieźle chory typ! Twierdził też, że był w stanie permanentnej erekcji intelektualnej. 
Nie będę streszczał tutaj jego biografii albowiem jest ona na tyle obszerna, bogata w niezwykłe wydarzenia i pogmatwana, że nie starczyłoby na nią miejsca. Ale jedno będzie w niej jednak wspólne. Nie był to skromny gość. Zresztą sam kiedyś powiedział, że "Skromność właściwie nie jest moją specjalnością". "Mogę udowodnić, że zdolny jestem w tej chwili bez mrugnięcia przyjąć pięćdziesiąt tysięcy dolarów". 

Byłem kiedyś w miasteczku Figueras, gdzieś w Katalonii, w domu gdzie przyszedł na świat i gdzie go opuścił. Niezły czad! To trzeba samemu zobaczyć! To dom w kropki, a jakżeby inaczej! To matecznik surrealizmu. Surrealizm w wykonaniu Dalego bazował na teorii psychoanalizy Zygmunta Freuda. Ale co też ciekawe, w swojej twórczości Dali znajdował również inspiracje wśród dzieł wielkich malarzy dawnych stuleci. Tytułowa fotografia, przedstawia artystę siedzącego przed sztalugami, i malującego własną interpretację średniowiecznego arcydzieła Hieronima Boscha, zatytułowanego "Kuszenie Świętego Antoniego". Bo właśnie symboliczne demony Bosha, naprowadziły Katalończyka na pomysł ukazania grzechów na długonogich słoniach. Według legendy, główny bohater namalowanej sceny, czyli Święty Antoni pustelnik egipski, który pochodził, jak to w tego typu opowieściach zwykle bywa, z bogatej rodziny, w wieku 20 lat odziedziczył majątek po zmarłych rodzicach. I żyjąc sobie dostatnio, nagle, pod wpływem biblijnej opowieści o młodym bogaczu usłyszanej w kościele, sprzedał swój majątek i porzucił swoje miasto, by wieść życie ascety. Później, żyjąc już na pustyni był odwiedzany przez demony w postaci nagich kobiet i potworów. Dzieło Bosha ukazuje własnie sceny z życia świętego, które przepełnione są prawdziwymi jak i wyimaginowanymi postaciami zwierzęcymi. I to one najwyraźniej zafascynowały Dalego. 
Salvador Dali - "Kuszenie św. Antoniego"; 1946. Olej na plótnie. 
Musees Royaux des Beaux Arts, Bruksela.
W wersji Dalego, “Kuszenie św. Antoniego” także stanowiło alegorię największych grzechów człowieka, które możemy zinterpretować jako (jest to kompilacja z różnych źródeł):

  • żądza pieniądza, siła, zmysłowość i hazard (to ten wyścigowy koń z dziwnie odwróconymi podkowami)
  • seks i pożądanie (czyli dorodna i kusząca naga kobieta a także wieża niesiona przez słonia w tle, która posiada erotyczne, wręcz falliczne znaczenie)
  • okultyzm i magia (dziwna piramida z kulami, czyli symbol kabały i wróżbiarstwa)
  • chciwość, próżność, wygoda, prestiż (kapiący złotem, luksusowy gmach, ciało kobiece w oknie)
  • nietrwałość, niesłowność (chmury, w których można również dostrzec fragmenty hiszpańskiego Escorialu, prawdopodobnie symbolizującego doczesny i duchowy porządek wszechrzeczy)
Obraz ten został namalowany w wynajętym przez artystę studiu, w Nowym Jorku. Podczas jego malowania Dali posłużył się nagą modelką. Co prawda, na zaprezentowanym na wstępie zdjęciu, artysta cyzeluje raczej końskie kopytka a nie ciało grzesznicy, ale za to znajduje się chyba w wyjątkowo "grzesznym i twórczym nastroju".  Dobrze wie, co to znaczy powstrzymywać żądzę grzechu! I to wyjątkowo bliskiego... Podobno, obraz ten brał udział w konkursie malarskim zorganizowanym przez dość znane w latach 40-tych ubiegłego wieku, studio filmowe "David L. Loew-Albert Lewin Inc. Company" a zwycięska praca, miała zostać potem wykorzystana w ekranizacji powieści pod tytułem Bel Ami, Guy de Maupassanta, traktującej o pewnym chciwym karierowiczu. Niestety dla Dalego, główna nagroda została przyznana niemieckiemu malarzowi i też surrealiście Maxowi Ernstowi. Więc jak sądzicie, jaka była reakcja Dalego?  Już więcej nigdy nie wziął udziału w jakimkolwiek konkursie malarskim!

Komentarze

  1. Pięknie i z sensem Pan to rozważył... aż miło było poczytać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty