Rozważania na temat malarstwa - Niewolnica na sprzedaż

"Prawdziwie godny człowiek to ten, który się w nic nie stroi"
François de La Rochefoucauld - francuski pisarz i filozof

Postanowiłem przedstawić dzisiaj prawdziwe arcydzieło malarskie, zatytułowane "Niewolnica na sprzedaż".  Jest to obraz z około 1897 roku, który namalowany został przez trochę mniej znanego hiszpańskiego malarza José Jiméneza Aranda (1837/1903); co ciekawe, brata dwóch innych malarzy, Luisa Jimeneza Aranda i Manuela Jiméneza Aranda. Jego najwybitniejsze dzieła to m.in. "Hańba" , "Walka z bykiem" i właśnie  "Niewolnica na sprzedaż". Był on również znakomitym ilustratorem książek, zdobywając wielki rozgłos wykonując aż 689 rysunków, na stulecie wydania słynnego "Don Kichota".
José Jiméneza Aranda - Niewolnica na sprzedaż (1897r.)
A teraz słów kilka o tym intrygującym i niezwykłym obrazie. I co na nim widzimy? Obraz przedstawia bardzo młodą dziewczynę, niewolnicę, która skłoniła głowę ze wstydu, w wyraźnym geście ofiary. Poniżej jej drobniutkich piersi wisi tabliczka, a na niej znajduje się napis w języku starogreckim: nazywana "Róża" ("Rhodon") a jest w "wieku" ("ETON") 18 lat ("IH"), i jej cena wynosi "800 monet". Jej długie i delikatne palce prawej dłoni wyraźnie sugerują, że nie spędziła raczej ostatnich kilku miesięcy przy pracy ręcznej. Być może jest to córka kogoś bogatego, która w tragicznych okolicznościach straciła wolność i zredukowano ją do statusu niewolnicy, albo może jest jeszcze gorzej. Jej sprzedawca pozbywa się jej, ...bo się ją już znudził, a jeszcze niedawno służyła mu za obiekt seksualny? Nie można także wykluczyć, że jest w ciąży! Czyli, prawdopodobnie towar jest już naruszony. Jakie to okropne! A w tle, widoczne są nogi lubieżnych mężczyzn, jej ewentualnych nabywców, a przede wszystkim podglądaczy! Ten okrutny krąg jest uzupełniony o ... obserwatora obrazu. Trzeba przyznać, że dziewczyna nie jest już tak zmysłowa jak niewolnice namalowane przez Normanda czy Gerome'a, ale to naprawdę wielkie dzieło sztuki!
Ten wspaniały obraz olejny posiada rozmiary 100 x 81 cm. Obecnie eksponowany jest w Muzeum w Maladze (Andaluzja, Hiszpania). Jest on uważany za jednen z najbardziej interesujących aktów w hiszpańskim malarstwie, nawet biorąc pod uwagę, że słynne "Maje" Velázqueza i Goy'i to sam "top" artystycznych nagich portretów świata. Tak więc, według napisu na tabliczce, która smutnie zwisa z szyi dziewczynki wynika, że jest ona sprzedawana za 800 monet ... straszna cena takiego piękna. Na pewnym blogu nieznanej mi hiszpanki, znalazłem nawet wiersz, jaki postanowiła ona napisać na cześć tego ... dziewczęcia. Dla znających angielski przytoczę jego początkowy fragment. Przepraszam, że nie odważę się tłumaczyć poezji. 
"Rosa"
*Rosa…the pearl of lust.
The shell is still closed…
innocence of a rubbing grit 
absorbing the nácar out of the womb.
Rosa…my skin…naked for the first time,
forgotten my outlines to get into yours.
Surprise and shame..prudish elements of Love.
I was not there, but trembled like you,
fearing the exposition of my body…asking myself
“what is it….? should I stand naked before any eye…?
“what is it” ? why should I tremble imagining the stance?
“what is it”…when should I open….give myself….bloom …like this?
Dumbed sensuality, crashed by the ignorance,
and you there… offered, misused…without choosing your fate.
(...)
Jako ciekawostkę przytoczę również fakt, że istnieje pewne stare opowiadanie/bajka hispańska, w której występuje podobna do namalowanej, orientalna wersja Kopciuszka. W opowiadaniu tym, jest historyczne Rhodopis i kurtyzana, która została kupiona na egipskim targu niewolników przez niejakiego Charaxusa. Być może właśnie to ta historia, posłużyła Arandowi za inspirację do obrazu. Stąd powstało dzieło, będące mieszanką elementów klasycznych i orientalnych (jak chociażby wschodni dywan na którym spoczywa dziewczyna).
No i na zakończenie jeszcze kilka zdań o smutnym statusie bohaterki obrazu.
W dawnych czasach historycznych, w kulturze muzułmańskiej uważało się, że więcej było kobiet niewolnic niż mężczyzn niewolników. Zniewolone kobiety otrzymywały wiele zadań i najczęściej pracowały jako pomoc domowa. Ale niektóre niewolnice musiały pełnić również rolę prostytutek: chociaż nie stawały się prawdziwymi prostytutkami, bo to jest zabronione w islamie, ale zostawały tzw. konkubinami lub inaczej (ładniej) nałożnicami. Nałożnice to były kobiety, które były seksualnie dostępne dla swego pana, ale nie zostawały jego żonami. Według Koranu, muzułmanin może mieć tyle nałożnic, na ile może sobie pozwolić. Tak więc, konkubinat nie był czymś wyjątkowym w islamie. Co ciekawe, nawet nasza Biblia podaje, że król Salomon i król Dawid mieli konkubiny. I tak jest w wielu kulturach, zwłaszcza bliskiego i dalekiego wschodu. Będąc konkubiną, niewolnica miała jednak też kilka korzyści: jeśli urodziła swojemu właścicielowi dziecko, jej stan znacznie się poprawiał - nie mogła zostać wówczas sprzedana lub oddana, a gdy jej właściciel zmarł stawała się automatycznie wolna. Dziecko było również wolne i dziedziczyło po ojcu tak samo jak inne jego dzieci. Ale w przypadku opisywanej "Rhodhon", czy może zwyczajnie: "Róży", nie ma to większego znaczenia. Jej los jest niestety już przypieczętowany! I wymowa tego pięknego płótna to wyraźnie pokazuje.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty