11 listopada - urodziny Polski

Mamy Święto! Kolejną rocznicę Dnia Niepodległości! Wielki i radosny dzień dla naszej ukochanej ojczyzny. Co prawda, los sprawił, że obchodzimy ją w trakcie raczej zimnej jesieni ale bynajmniej nie ma co się smucić z tego powodu, bo jest to jednak wspaniała okazja do manifestowania swojej radości i dumy z odzyskanej wolności. Fakt, Francuzi czy Amerykanie obchodzą swoje święto niepodległości w lipcu, tak jak i my jeszcze niadawno, ale czy wtedy było lepiej? Cóż z tego że, wszystko, włącznie z dziewczynami smakowało mi wtedy trochę inaczej, lepiej niż dzisiaj. Moje oczka dalej widziały, uszka lepiej słyszały, lecz jednak lepszy "w wolności taki stan byle jaki, niźli w niewoli przysmaki", jak mówi bajka czy jakoś tak. W końcu mam prawo do gorszej pamięci... prawda? 
Więc niech będzie nam w tym dniu i wesoło i uroczyście, bo jest to powód do świętowania. A więc, jak mówił dzisiaj Pan Prezydent, dosyć powagi i pompatyczności, bo tej aż za wiele. Ja także, nie raz odnoszę wrażenie, że my Polacy za często jesteśmy tacy jacyś ...  bogoojczyźniani, dziwnie poważni a zbyt mało spontaniczni i radośni. A co mają dopiero powiedzieć nasi sąsiedzi z północy. Tam lata prawie nie mają... ale są o wiele radośniejsi od nas. Tacy Finowie na przykład ogłosili swoją niepodległość dopiero 6 grudnia, którą świat uznał im dopiero w styczniu. Że aż na defiladach, jeśli takie w ogóle robią, pewnie im olej zamarza w dieslach! i chyba dlatego męczą z tego powodu biedne renifery. 
Postanowiłem więc, że na naszym blogu zagoszczą nam dzisiaj dowcipy i anegdoty. A, że bohaterami i twórcami tego radosnego dnia są wielcy Polacy, ojcowie założyciele II Rzeczypospolitej, niech więc o nich będzie na wesoło! Bohaterami będą Wielki Marszałek Józef Piłsudski czyli "Ziuk", jego ukochany adiutant Wieniawa-Długoszowski, grający premier Paderewski, dowcipny generał Konarzewski czy niezwykły ... "prawdziwyj gienierał" Olgierd Pożerski.

Tytułem wstępu coś co jest aktualne chyba do dzisiaj:

Jakie są dwa sposoby dzięki, którym Polacy mogą liczyć na sukces?
Sposób naturalny - Pan Bóg się nad nami zlituje.
Sposób cudowny - Polacy sami coś zrobią.

A na początek trochę historyjek z Marszałkiem Piłsudskim w roli głównej.

Choć nieraz mówię o durnej Polsce, wymyślam na Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę. — (Józef Piłsudski)
"Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić." - powiedział Piłsudski do współpracowników po przyjeździe z Magdeburga do Warszawy, 11 listopada 1918, o socjalistycznym rządzie powołanym kilka dni wcześniej.

Ja tego, proszę pana, nie nazywam Konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostituty. Pierdel, serdel, burdel. - Tak opisywał konstytucję jak i całą sytuację polityczną okresu "sejmokracji". Tak na marginesie, to bardzo podobnie było niedawno, 8-go listopada i w naszym najnowszym Sejmie.

W szkole powszechnej nauczyciel pyta dziewczynkę: 
-Kto był pierwszym człowiekiem? 
-Józef Piłsudski. 
-Pięknie, dziecko, ale czyś nigdy nie słyszała o Adamie i Ewie? 
-Ależ naturalnie, nie wiedziałam tylko, czy wolno wymieniać też obcokrajowców.

Przed wyjazdem z Japonii, Józef Piłsudski wydał przyjęcie. Główną atrakcją była specjalnie przyrządzona ryba, leżąca na własnej, podwiniętej złotej skórce. Kiedy Piłsudski pałeczkami podniósł kawałek do ust, ze zdumieniem ujrzał, że ryba łypie na niego strasznym okiem, rusza pyszczkiem i tłucze ogonem w talerz. Wypluć nie można, bo afront (a twarze japońskich dyplomatów wyrażają niebiański zachwyt), połknąć też się nie daje. Przynajmniej na trzeźwo. "Pierwszy i jedyny raz" - wspominał potem Filipowicz - widziałem, że Ziuk potrafił wypić jednym duszkiem pół szklanki koniaku. Z koniakiem popłynęła jakoś i ta ryba. Jak się później okazało, była jedynie ogłuszona, sztuka zaś polegała na tym, by zjeść ją - zanim się obudzi".

Po 1926 r. "głównym kadrowym" w wojsku został płk Aleksander Prystor (obok po prawej), zaufany człowiek Marszałka, obok Sławka najważniejszy z grupy pułkowników. Prystor sumiennie wziął się za czyszczenie wojska z byłych starszych generałów armii zaborczych oraz oficerów niekoniecznie przychylnych Piłsudskiemu. O jego gorliwości w tym "czyszczeniu" krążyła anegdota:
Do Marszałka Piłsudskiego przychodzi pewien oficer i melduje:
- Panie Marszałku, muszę panu o czymś zameldować. Nie jestem piłsudczykiem.
Na to Piłsudski:
- Panie, cicho, ja też! Ale jak Prystor usłyszy obu nas wyrzuci... 

W czasie swej wizyty w Rumunii w 1922 r., został zaproszony na manewry, w czasie których Rumuni oddali pod jego dowództwo 16 p.p., wszystko pięknie tylko powiedzieć, że dzielni wojacy byli kiepsko wyposażeni to mało, jak sie okazało nie mieli nie tylko porządnej broni ale nawet butów, tak więc chcąc nie chcąc, Marszałek sprezentował całemu pułkowi buty. Wypada dodać, że czynem tym Piłsudski zaskarbił sobie wielką sympatię Rumunów z królem Karolem II na czele.

A teraz o najwierniejszym z wiernych. Adiutancie Pana Marszałka, czyli Wieniawie-Długoszowskim.

Kiedy minister spraw zagranicznych Włoch, hrabia Galeazzo Ciano razem z Wieniawą przyjechał do Polski na bal, po ich wyjeździe żartowano, że Wieniawa pojechał po to, aby wyjednać u papieża beatyfikację Marszałka Piłsudskiego. Na to usłyszał, że kandydat musiał sprawić co najmniej trzy cuda. Na to Wieniawa odparł: "Nic prostszego. Jeden to cud nad Wisłą, wtóry - cudowne zniknięcie generała Zagórskiego, trzeci zaś to fantastyczne rozmnożenie legionistów po przewrocie majowym". Była jeszcze jedna wersja tej anegdoty, która mówiła o cudzie większym niż cud Chrystusa, "bo gdy Chrystus obdzielił rzesze pięciu rybami i dwoma chlebami, Piłsudski obdzielił naród jednym rydzem tak, że każdy ma go dosyć."
Za: Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie, Mariusz Urbanek 

Podobno bywało też tak, że z uwagi na specyficzne poczucie humoru Wieniawę brano za pijanego także wtedy, gdy był trzeźwy. Pewnego razu suczka państwa Długoszowskich odczuła potrzebę bliższego spotkania z odpowiadającym jej urodzeniu pieskiem. Generał znalazł odpowiedniego psa, włożył galowy mundur, zarzucił pelerynę, wziął suczkę pod pachę i pojechał pod ustalony adres. Drzwi otworzyła dystyngowana pani. Stwierdziła, że taka usługa kosztuje dwieście złotych. "Dwieście złotych?" - zapytał zdziwiony Wieniawa. "Tak, mój piesek jest w doskonałej formie, ponadto jest olimpijczykiem, ma dużo odznaczeń, medali i orderów" - wyjaśniła kobieta. Wieniawa uniósł prawą brew, wyprężył się, odsłonił pelerynę, z lewej strony pokazując swoje ordery. Przejechał po nich otwartą dłonią, demonstrując je od Virtuti po Legię Honorową, i stwierdził: "Proszę Pani, grosza bym od Pani nie wziął!".

Do grona oficerów na jakimś balu podeszła pewna zalotna pani i przekomarzając się wymieniła cechy, jakie musi spełniać jej kochanek. Oczywiście w miarę młody, dojrzały emocjonalnie, przystojny, wysportowany, niezależny, dobrze sytuowany, znany i lubiany, męski ... no i musi mieć 30 cm... Na to Wieniawa odpowiada:
- Madame, na wszystko się zgadzam. Ale obciąć sobie 10 cm nie pozwolę!

Po jednej z burd alkoholowych prezydent Ignacy Mościcki zatelefonował do marszałka Rydza-Śmigłego:
-Ten wasz Wieniawa znowu urządził bijatykę w Oazie, spoliczkowali go tam i wyrzucili za drzwi. Co z nim zrobimy? - pytał prezydent
- Ja sam już nie wiem, co z nim zrobić. Wsadzę go chyba do kryminału! - odpowiedział marszałek. - Do Kwirynału - podchwycił przygłuchy Mościcki. - Świetna myśl, szczęśliwa myśl, panie marszałku, natychmiast wysyłam go do Kwirynału.
I tak Wieniawa został w 1938 roku polskim ambasadorem w Rzymie.

W Mroczkowie koło Opoczna, we dworze u zaprzyjaźnionych z Długoszowskimi Państwa Libiszowskich, także herbu Wieniawa, odbywał się latem wieczorowy raut na świeżym powietrzu, nad stawem. Wszyscy ubrani byli wieczorowo. Ponieważ dzieci wiedziały, że pan generał lubi się bawić z nimi, więc starszy syn Państwa Libiszowskich, ok. 10-letni wtedy, zapytał Wieniawę:
- Czy to prawda, że wujek spełnia prośby dzieci?
- Tak, oczywiście, spełniam prośby dzieci - odparł wujek Długoszowski.
- I gdybym miał jakieś życzenie, to wujek je by spełnił?
- Tak, powiedziałem przecież, że nie odmawiam dzieciom.
- To niech wujek wejdzie dla nas do stawu! - padło życzenie.
Wieniawa wszedł bez namysłu do stawu ku uciesze dzieci i zdziwieniu dorosłych. Zapytał chłopca po chwili, czy już może wyjść, bo garnitur robi mu się coraz cięższy. Chłopiec zezwolił i Wieniawa ociekający wodą wyszedł ze stawu.
Wtedy przerażony chłopiec zapytał:
- Dlaczego wujek to zrobił, ja przecież żartowałem.
A wujek odparł mu:
- Dałem ci słowo, że spełnię twoje życzenie. Nie mogłem postąpić inaczej. Zapamiętaj na całe życie, jeżeli dasz komuś słowo, że coś zrobisz, zrób to honorowo, choćby bardzo bolało.

Na zadane mu przez kolegę ułana pytanie w „Ziemiańskiej” – jak tak możesz, żeby cała Warszawa mówiła o twoich wybrykach. Ty jesteś tak blisko Komendanta... itd., itd., Wieniawa odpowiedział:
- Słuchaj, ty ułanie z prowincjonalnego pułku. Był kiedyś taki kawalerzysta, który zrobił dwie rzeczy. Raz o zakład po pijanemu przejechał nago czwórką koni z Zamku do Mokotowa i z powrotem. A drugi raz w mundurze marszałka Francji skoczył do Elstery i utonął. A że mu pomnik na Saskim Placu postawili w koszuli, to nie wiadomo, czy za pierwsze, czy za drugie.
Cyt. za Wojciech Grochowalski "Ku chwale Wieniawy"

No i jeszcze jedna anegdotka o "Pierwszym ułanie Rzeczypospolitej" i Marszałku.
Warszawa lata 20-te. Rozmawiają dwie pensjonarki:
-Może wiesz kim jest ten starszy pan, który wszędzie jeździ z Wieniawą? 

A na koniec trochę o innych słynnych w II RP.


Jedna z najsłynniejszych anegdot, której bohaterem jest Ignacy Jan Paderewski:
Pewnej nocy, po recitalu w Berlinie, pianista postanowił jechać do hotelu powozem. Dorożkarz zapytał go, dokąd mają się udać. Paderewski nie zdążył udzielić odpowiedzi. Ubiegł go bowiem ktoś z tłumu, krzycząc: Do fryzjera! 

Ignacy Jan Paderewski jako polski premier uczestniczył w konferencji pokojowej w Wersalu. W holu pałacu natknął się na prezydenta Francji Georgesa Clemenceau, który go zagadnął:
Bardzo mi miło osobiście poznać wielkiego mistrza fortepianu”. „ Mój panie, obecnie jestem premierem” – odparł nieco skonfundowany Polak. „Mistrz fortepianu prezydentem ministrów! Mój Boże, co za upadek!” – odrzekł złośliwie Francuz. 




Generał Daniel Konarzewski był bardzo ciekawą postacią. Absolwent carskiej Akademii Sztabu Generalnego, w czasie pierwszej wojny światowej formował polskie jednostki w Rosji. Jako szef administracji Wojska Polskiego w 1926 roku podjął decyzję o budowie stadionu Legii w Warszawie. Generał mówił dziwną mieszaniną polskiego i rosyjskiego, co był przyczyną wielu gaf i pomyłek. Jedna z najsławniejszych miała miejsce w 1919 roku, podczas defilady na placu Saskim. Konarzewski wygłosił wówczas patetyczne przemówienie, odwołując się do historii Polski: i poćwiartowali naszu nieszczęsnu ajczyznu na trzy nierowne pałowy: jednu wzieli Giermańce, drugu Awstryjaki, a trzeciu my..., znaczy się Rasyjanie... Przemówienie tak podnieciło mówcę, że z zapałem bił „swoich”, czyli Rosjan, podczas bitwy warszawskiej, dowodząc grupą operacyjną. 

A na koniec jeszcze jedna anegdota z Marszałkiem Piłsudskim, a w zasadzie zabawnym generałem Pana Marszałka w roli głównej. 
"Jedynyj prawdziwyj gienierał" - tak mawiano w okresie II Rzeczypospolitej na generała Olgierda Pożerskiego. Uchodził on za znakomitego artylerzystę, przynajmniej w armii carskiej. Oto jak wyglądała rozmowa marszałka Piłsudskiego z generałem Pożerskim na temat przydatności artylerii przeciwlotniczej:


"POŻERSKI: Nu, ja tyż był na wojnie, tyż widział lotników...
PIŁSUDSKI: No i co, strzelał pan?
POŻERSKI: Nieraz bywało idę z baterią, a tu lotnik, to ja komendę: "W kanawu jejo!"; ot stanęła armata rakiem, a wtedy: "Po aeropłanu - pierwoje!" i walić!
PIŁSUDSKI: I zestrzelił pan?
POŻERSKI: Zestrzelić, nie zestrzelił, ale zdrowo nastraszył... zaraz odleciał...



Miło o nich poczytać. To byli wielcy ludzie. Niech na zawsze pozostaną w naszej pamięci.

Komentarze

  1. Świetne wpisy - lepsze niż drętwa nauka historii na lekcjach polecam moim znajomym !!! Obecni "luminarze" tym postaciom do pięt nie dorastają...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne wpisy - lepsze niż drętwa nauka historii na lekcjach polecam moim znajomym !!! Obecni "luminarze" tym postaciom do pięt nie dorastają...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty