Rozważania na temat malarstwa - z przymrużeniem oka... część 3

"W malarstwie chodzi o to, by w odpowiednim miejscu położyć odpowiedni kolor".
Paul Cézanne
"Dla mnie obraz musi być czymś przyjemnym, wesołym i ładnym, tak, ładnym!
Jest dość przykrych rzeczy w życiu, abyśmy mieli jeszcze tworzyć więcej
".
Auguste Renoir
"Cyc nie kutas, nie musi sterczeć, może dumnie zwisać".
Franciszek Starowieyski


Anegdoty o malarzach to zawsze pożądany towar. A, że zazwyczaj byli to ludzie nietuzinkowi, to zabawnych sytuacji z ich udziałem jest co nie miara. Poczytajmy więc o nich i śmiejmy się razem.

Jacek Malczewski (1854 – 1929); profesor ASP w Krakowie. Członek grupy „Sztuka”. Malarz – obrazy symboliczne, pejzaże.
Jeden z przyjaciół Malczewskiego wszedł kiedyś do atelier sławnego malarza i podszedł do obrazu, który artysta właśnie malował.
- Na twoim miejscu zamazałbym to – rzekł z uśmiechem i wyciągnął rękę udając, że chce zetrzeć nałożoną właśnie farbę.
- Nie dotykaj! – zawołał Malczewski. – Farba jeszcze nie wyschła!
- Och, nie martw się – odpowiedział gość. – Jestem w rękawiczkach...
Pewna pani zwróciła się do męża podczas przedstawienia w teatrze:
- Spójrz na tego pana przed nami. Jestem pewna, że to Jacek Malczewski.
- Przecież Malczewski od dawna nie żyje!
- Mylisz się, on żyje, widzę jak się porusza...
Pewna dama zwróciła się na wystawie obrazów do Jacka Malczewskiego:
- Jakiego dziwnego satyra pan namalował. Pan chyba nigdy satyra nie widział...


Józef Mehoffer (1869 – 1946); profesor ASP w Krakowie. Malarz – obrazy symboliczne, portrety, pejzaże, malarstwo ścienne, witraże.
Mehoffer postanowił odwiedzić swego chorego przyjaciela. Kiedy wszedł do jego mieszkania, dowiedział się od żony, że przyjaciel właśnie zmarł.
- Nie szkodzi – odpowiedział roztargniony artysta – przyjdę innym razem...


Stefan Norblin (1892 – 1965); malarz portrecista, grafik.
Kiedy do pracowni wytwornych pań, Stefana Norblina przyszedł jeden z jego przyjaciół i zapytał artystę, czemu jeden z jego obrazów wisi odwrócony do ściany, ten odpowiedział:
- Ach! Pani baronowa dotychczas mi za niego nie zapłaciła, więc nawet nie chcę na nią patrzeć!
Norblin siedział pewnego razu w kawiarni w towarzystwie przystojnej blondynki. Dla siebie zamówił koniak, a dla swej towarzyszki pół czarnej.
- Jest pan zbyt pewny siebie – powiedziała blondynka. – Panu się zdaje, że pół czarnej wystarczy, aby mnie zdobyć...
Norblin natychmiast zawołał do kelnera:
- Proszę dla pani dużą czarną...!
Norblin zwrócił się do pewnej pani, którą właśnie poznał:
- Zapraszam panią na kolację, a potem do mnie na kawę...
- Cóż pan sobie myśli! – zawołała dama – że jestem kokotą?
- Ach, broń Boże – uspokoi ją Norblin. – Przecież nikt nie mówił o płaceniu...
Młoda dama, którą Norblin zaprosił do swego atelier, poznawszy ją przypadkowo, przy pozowaniu kręci się i wykazuje duże niezadowolenie. W końcu woła:
- Pan jest bezczelny facet! Najpierw ściągnął mnie pan do swojej pracowni pod pozorem, ze chce pan malować mój portret, a potem...naprawdę pan tylko maluje...!


Józef Pankiewicz (1866 – 1944); profesor ASP w Krakowie. Malarz, grafik – portrety, pejzaże, kompozycje figuralne.
Pankiewicz przechadzając się po krakowskich Plantach, spotkał pewnego ziemianina, który niedawno otrzymał tytuł barona. Gdy Pankiewicz podszedł do niego, ten z wyniosłą miną podał mu jeden palec.
A na to artysta:
- Gdzie pan chce baronie, żebym go włożył?
 Kiedyś Pankiewicz, a było to jeszcze w czasach carskich, poszedł załatwić jakąś sprawę do jednego z urzędów.
- Wasza familia? – zapytał go urzędnik.
- Pankiewicz – usłyszał odpowiedź.
- Dobrze, dobrze, wiemy, ze każdy Polak to pan. Pisz – Kiewicz – zwrócił się do kancelisty.


Zbigniew Pronaszko (1885 – 1958); profesor ASP w Krakowie i Wydziału Sztuk Pięknych w Wilnie. Malarz, rzeźbiarz, grafik, scenograf.
Pronaszko zapytał raz swą żonę w czasie małej sprzeczki:
- Chciałbym w końcu wiedzieć, kto tu jest głową domu?
- Lepiej nie nalegaj – odpowiedziała pani Pronaszkowa – bo jak powiem, to na pewno nie będziesz zadowolony...
 Ktoś w towarzystwie Pronaszki krytykował ówczesną modę krótkich sukienek – tak krótkich, że widać było odkryte kolana.
A Pronaszko oświadczył:
- Hm, a cóż kolano jest gorsze od łokcia?


Tadeusz Pruszkowski (1888 – 1942); profesor i rektor ASP w Warszawie. Członek grupy „Rytm”. Inicjator „Bractwa św. Łukasza”. Malarz.
Spytano raz Pruszkowskiego, którego powodzenie u pań było znane, czy wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia.
- Oczywiście. Zaoszczędza to wiele czasu – odpowiedział artysta.
 Pruszkowski tak mawiał o kobiecie:
- Kobieta jest prawdziwą akademią, w dwunastym roku życia zarysowywuje się, w piętnastym – szkicuje się, w osiemnastym - maluje się, w dwudziestym – wystawia się.
A na koniec dodawał:
- Ale ta, która naprawdę zna swój wiek, nigdy nie będzie martwą naturą.
Żona Pruszkowskiego, Zofia Katarzyńska, słynęła z urody. Kiedy kolega Pruszkowskiego wrócił po kilkuletnim pobycie za granicą, spytał malarza:
- Czy twoja żona jest wciąż taka piękna jak niegdyś?
- Tak – odpowiedział artysta – ale teraz zabiera jej to znacznie więcej czasu...
Profesorowi Pruszkowskiemu zakomunikowano, że jedna z jego przystojniejszych uczennic w najbliższych dniach wychodzi za mąż.
- Co wy mówicie! – zawołał zdumiony profesor. – Nie wiedziałem nawet, że jest w ciąży...
Profesor Pruszkowski zwrócił kiedyś uwagę jednej ze swych studentek:
- Znowu się pani spóźniła! Czy pani wie, o której zaczynamy pracę?
- Niestety panie profesorze. Kiedy przychodzę, już wszyscy stoją przy sztalugach...


Artur Nacht Samborski (1898 – 1974); profesor ASP w Warszawie. Malarz – portrety, pejzaże, martwe natury.
Pewnego razu do spacerującego wieczorem po parku Łazienkowskim Samborskiego podeszła ubogo ubrana starsza kobieta i szepnęła:
- Byłam kiedyś kochanką Wojciecha Kossaka...
- On mógł sobie na to pozwolić – odpowiedział artysta. – Jeśli chodzi o mnie, to zapewniam panią, że nie ośmieliłbym się jej tknąć nawet palcem.
- Dziękuję, że mnie mistrz uszanował – szepnęła wzruszona staruszka i zniknęła w alejach parku.


Henryk Siemiradzki (1834 – 1902), malarz – obrazy o tematyce antycznej.
Pewien amerykański turysta oglądając prace młodego wówczas malarza Siemiradzkiego, zapytał:
- Ile pan żąda za ten obraz?
- Trzy tysiące.
- Mogę dać panu tysiąc...
- Musiałbym chyba umierać z głodu!
- Dobrze, zaczekam...


Jan Styka (1858 – 1925), współtwórca „Panoramy Racławickiej”. Malarz – obrazy historyczne, religijne, portrety.
Styka mówiąc o Wojciechu Kossaku, stwierdził:
- Temu zarozumialcowi wydaje się, że jest pierwszym malarzem w Polsce.
Obecna przy tym jedna z wielbicielek talentu Kossaka, patrząc w oczy Styce powiedziała:
- W każdym razie nie jest ostatni. Bo to miejsce jest już zajęte...
Na zbiorowej wystawie swych prac Styka zapytał swego kolegę Wojciecha Kossaka, co ten sądzi o jego twórczości
- Wiesz co – odpowiedział Kossak – lepiej zostańmy przyjaciółmi...
Styka stanął pewnego razu przed sądem w charakterze świadka. Zeznając m.in. stwierdził, że jest największym polskim malarzem.
Jeden z jego przyjaciół, słysząc te słowa zarzucił mu, że jest zarozumiały. A Styka na to:
- Sam krępowałem się to mówić. Ale nie miałem innego wyjścia, zeznawałem pod przysięgą...
 
 Styka spytał raz swego kolegę, artystę malarza Kazimierza Ajdukiewicza, ile ten jego zdaniem namalował w swym życiu obrazów, z których jest zadowolony.
- Przypuszczam, że około dziesięciu procent.
- Jesteś bardzo skromny – zauważył Styka.
- Być może – brzmiała odpowiedź – ale czy uważasz, że twoich dobrych obrazów jest aż dziesięć procent...?

Komentarze

Popularne posty