Rozważania na temat malarstwa - Smutne czasy


Dzisiaj jest 13 grudnia. W tę trochę smutną rocznicę i ja spróbuję posmucić i jeszcze bardziej zdołować czytelników mojego bloga. Przedstawię przepiękny i bardzo przejmujący obraz angielskiego malarza Thomasa Benjamina Kenningtona (1856-1916), zatytułowany "Homeless" (Bezdomny) z 1890 roku. 
Tematyka tego dzieła nawiązuje bezpośrednio do ciężkiej, wręcz tragicznej doli wielu osieroconych lub porzuconych dzieci jakie żyły na ulicach licznych angielskich miast w tamtym czasie. A pewnie i nie tylko na wyspach, ale i w całej Europie. Niektóre z nich przeżywały sprzedając się, inne ciężko pracowały wykonując najgorsze a często najpodlejsze prace. Skrajnie wyczerpane i zagłodzone, te bezdomne dzieci były narażone na głód, chłód i wiele chorób, takich jak koklusz, grypę czy odrę, zagrażających ich życiu. 
W 1848 roku, pewien polityk i reformator społeczny Ashley powiedział w brytyjskim parlamencie, że "aż ponad 30.000 nagich, brudnych i opuszczonych dzieci mieszka na ulicach Londynu".

Dlatego znaczenie tego właśnie obrazu jest wyjątkowe i szczególne, albowiem w tamtym okresie burzliwego rozwoju Anglii na przełomie XIX i XX wieku, problem ten był powszechnie znany oraz ... przemilczany, albo powiem jeszcze inaczej, starano się jego po prostu nie zauważać. Ludzie, którzy mogliby pomóc, starali się zupełnie ignorować to zagadnienie.
Ale na szczęście były to już czasy rozwoju techniki poligraficznej, powstawały liczne drukarnie, wydawano już nawet kolorowe magazyny ilustrowane, chętnie nabywane przez zamożniejszą część społeczeństwa angielskiego. Dlatego obraz ten, po jego publikacji w jakiejś poczytnej i kolorowej gazecie, wywołał kolosalne wrażenie.
Thomas Benjamin Kennington - "Bezdomny"; 1890,
olej na płótnie 166,6 x 151,7cm; Bendigo Art Gallery,
I co widzimy na tym niesamowitym obrazie?
Obdarty chłopak nie może już iść dalej. Biedny upadł na mokrą nawierzchnię chodnika, a jego czapka potoczyła się dalej w kierunku rynsztoka. Młoda kobieta upuściła torbę zawiniątko, pewnie z jakimś praniem albo czymś podobnym i przytuliła leżącego na chodniku chłopca, ściskając troskliwie jego bezwładną rękę oraz wspierając jego głowę na swoim ramieniu. 
On zaciska swoją prawą dłoń na jej palcu, podczas gdy jego lewa ręka, już sino różowa od zimna  obsuwa się na mokrą płytę chodnika. Jego ubranie jest poszarpane a buty całkiem znoszone. W jednym z nich nawet brakuje sznurowadła. Niestety, chłopiec o anielskiej wręcz twarzy blednie. Jego piękna twarz patrzy na nas półprzymkniętymi oczami. On nie może nawet podnieść głowy, żeby dać tej kobiecie znać, że jest jej wdzięczny za troskę. Chłopiec tylko patrzy się na widza, tak jakby z oskarżeniem czy wręcz pytaniem: "Czy to jest moja wina? Czy jest ktoś co może coś dla mnie zrobić?" Nieprawdopodobnie przejmujący obraz...
Nie wiem co jeszcze napisać?
Aż od patrzenia ściska za gardło...
Myślę, że Kennington wykonał tutaj naprawdę świetną robotę! Bo obnażył publicznie ludzki dramat, jaki rozgrywał się wokół na ulicach wielu angielskich i nie tylko, miast. Pokazał również, że są w społeczeństwie jednostki, które są na szczęście wrażliwe, co obrazowała ta niesamowita kobieta. To szare tło dla sceny rozgrywającego się na oczach widza dramatu, ukazuje i beznadzieję i zarazem nadzieję. W morzu anonimowej obojętności były jednak jednostki wrażliwe i uczuciowe. Ten obraz to hołd dla takich ludzi.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty