Inspiracje - Giovanni Boldini - genialny włoski ... barbizończyk

Giovanni Boldini (1842-1931) – włoski malarz portrecista. Urodzony w Ferrarze, pierwsze nauki w malarstwie pobierał od ojca, także malarza i konserwatora zabytków. Potem uczył się w Akademii Sztuk Pięknych we Florencji. Tam związał się z toskańską grupą malarzy realistycznych, zwanych jako "macchiaioli" do której należeli m.in. Giovanni Fattori, Silvestro Lega i Telemaco Signorini. "Macchiaioli" to nazwa  grupy artystycznej włoskich malarzy z Toskanii, działającej w drugiej połowie XIX wieku. Artyści z tej grupy, łamiąc konwencje, malowali w plenerze, by w najwierniejszy sposób odtworzyć naturalne światło i kolory. Uważa się, że grupa "macchiaioli" wyprzedziła nawet impresjonistów, którzy w latach 60. XIX wieku realizowali podobne założenia we Francji. Nazwa grupy pochodzi od słowa macchie oznaczającego plamkę, kropkę. W 1867 roku Boldini wyjechał do Paryża oraz do Londynu, gdzie studiował twórczość Thomasa Gainsborough i innych angielskich portrecistów XVII wiecznych. W 1871 roku ponownie powrócił do Paryża, gdzie rozpoczął karierę malarza. Malował głównie portrety kobiet, stosując oryginalną i swobodną technikę malarską. Boldini był pod ogromnym wpływem malarstwa Courbeta, Maneta i Degasa, artystów, z którymi później przyjaźnił się przez całe życie. Tutaj też, w Paryżu, Boldini zamieszkał na stałe, osiedlając się w Pigalle Place i rozwinął swój własny niepowtarzalny styl, dzięki któremu stał się najbardziej popularnym portrecistą z wyższych sfer. 
Popatrzmy na kilka jego prac, bo warto. To prawdziwe klejnoty malarskie.
księżna Marlborough,z domu Consuelo Vanderbilt z 
synem Ivory Spencerem Churchill; 1906r.
Jest to niesamowity portret podwójny, przedstawiający młodą księżnę (miała wtedy ok. 29 lat) ze swoim ośmioletnim synem, Lordem Ivorem. Niezwykłe w tym obrazie jest ułożenie sylwetki dziecka. Chłopiec pokazany jest jako skulona i wtulona w ciało matki postać, trzymająca swoje skrzyżowane dłonie na kolanach matki. Jego delikatna twarz wtulona w jej elegancki dekolt tworzy obraz jakiejś sub-freudowskiej, synowskiej adoracji. Bardzo wytworny obraz.
Hrabia Robert de Montesquiou; 1897r.
Hrabia Robert de Montesquiou (1855-1921) arystokrata z krwi i kości, był jednym z najbardziej ekstrawaganckich i aroganckich ludzi swoich czasów. Był trochę poetą, trochę krytykiem sztuki, ale przede wszystkim elegantem. Był uważany za księcia tzw. Ruchu Estetycznego w Paryżu i był jednym z pierwszych, którzy głosili zalety secesji. Wszelkie kobiety z Towarzystwa przybywały do niego po radę. Miał on ogromne układy i szacunek wśród artystów, zwłaszcza tych którzy ... jego uznawali. Dla swojego kaprysu, jeśli  jakiegoś artysty nie lubił, mógł go zgnieść jak robaka. Jego bezwzględność w tej kwestii była wręcz przysłowiowa. Wokół hrabiego przewijało się szerokie grono artystów takich jak aktorka Sarah Bernhardt, kompozytorzy i  przyjaciele Gustave Moreau i Gabriela Fauré, pianista Leon Delafosse; malarze James McNeill Whistler, Antonio de la Gandara, Carolus-Duran, Paweł César Helleu i Boldini (wszyscy składali jemu hołd w postaci obrazów), dalej Stephane Mallarmé, Paul Verlaine, John Singer Sargent czy pisarze tacy jak Marcel Proust. A lista ta jest praktycznie nieskończona. Bo jeżeli byłeś z paryskiej sceny artystycznej i chciałeś być "kimś", to z całą pewnością musiałeś dobrze znać Montesquiou. Niezły gagatek!
Giuseppe Verdi; 1886r.
Giuseppe Verdi geniusz włoskiej opery. Był dla opery tym czym Beethoven dla symfonii. Opera za Verdiego przybrała niespotykaną dotąd formę i wspięła się na nowe wyżyny dramatu i ekspresji muzycznej. Kto nie zna arii z Rigoletto czy cudownych pieśni z oper Trubadur i La Traviata. Bo jak słyszę Aidę to mi skóra na grzbiecie cierpnie. To tytan opery i chyba ufoludek. Bo normalni ludzie to tak nie tworzą.
La Femme Au Chapeau Noir - Piękna w czarnym welonie.
Jak mało który malarz, potrafił oddać hołd dla kobiecej urody. Jego portrety kobiet są niezwykłe. Damy na nich, delikatne i oszałamiające urodą. Czasami myślę, że chyba dlatego tak garnęły się do niego dla portretów, bo zawsze je dowartościowywał w ten sposób.
Lady Colin Campbell (Gertrude Elizabeth Blood) (1857/11); 1897r.
Piękna Pani Campbell jest pokazana w eleganckiej pozie jak na wcześniejszym jej portrecie u samego Whistlera. Była bohaterką głośnego skandalu, chociaż tak naprawdę nie przez nią zawinionego. Właśnie wtedy stała się bliskim przyjacielem Boldiniego, tj. w czasie jej głośnego rozwodu ze szkockim arystokratą, Lordem Campbellem, kuzynem księżnej Ludwiki, czwartej córki królowej Wiktorii. W październiku 1880 roku, Gertruda, posągowa czarnooka i słynna piękność, spotkała się Colinem Campbellem  i w ciągu kilku dni zakochali się w sobie tak, że już na następny rok zaplanowali swoje małżeństwo. Potem pomimo dwukrotnego odroczenia ślubu (najprawdopodobniej z powodu podejrzenia kiły u kawalera) wreszcie w dniu 21 lipca 1881 zostali małżeństwem. Ale wkrótce okazało się, że Pan Colin rzeczywiście ma chorobę weneryczną i zaraził nią swoją młodą żonę. Gertruda otrzymała sądową separację od męża dopiero w 1884 (później potwierdzoną w apelacji), m.in. ze względu na okrucieństwo, świadomego jej zarażenia. Ale, żeby było mało to w nowej sprawie sądowej z 1886 roku, wykorzystując swoją pozycję społeczną, mąż arystokrata-syfilityk oskarżył ją o czterokrotną zdradę! I niestety odmówiono jej rozwodu! Niestety w tych czasach wiktoriańskich panowały podwójne standardy, według których, "Zgodnie z prawem żona, która raz zdradza swojego męża wyrządza mu szkodę, która uprawnia go do rozwodu ... Z drugiej strony, mężczyzna, który oprócz małżonki kocha się z prostytutkami, i robi to w kółko przez całe życie małżeńskie, ma do tego prawo, bo działał tylko zgodnie z naturą ludzką, i nikt nie może go za to ukarać". Dobre, co? Prawie jak u nas... w przypadku niektórych typów z przywilejami. 
Gertrude Elizabeth miała jednak ścisły krąg przyjaciół, w tym artysty Edwarda Burne-Jones i Kate Greenawaya i stała się znakomitą pisarką i dziennikarką. I ironią losu jest, że ta niezwykła kobieta jest teraz zapamiętana bardziej z jej procesu rozwodowego a nie dorobku literackiego.
Marthe Bibesco
Marthe, księżniczka Bibesco (Marthe Lucie; z domu Lahovary, 1886-1973) była rumuńskio-francuską pisarką z okresu Belle Epoque, czyli secesji. Jej życiorys to doskonały scenariusz na film historyczno-przygodowy. Niezwykła kobieta. Dość powiedzieć, że w styczniu 2001 r. krajowy sondaż z najbardziej wpływowych kobiet w historii Rumunii umieścił księżniczkę Marthe Bibesco na pierwszym miejscu jako kobiety Tysiąclecia i XX wieku! Sami poszukajcie źródeł o tej piękności.
Portret Liny Cavalieri; ok. 1901r. 
Lina Cavalieri była słynnym włoskim sopranem operowym, a także była znana z wielkiej urody. Występowała u boku największych gwiazd opery. W 1904 roku śpiewała w Opéra de Monte-Carlo następnie w 1905 roku, w Teatrze Sary Bernhardt w Paryżu, Cavalieri zagrała razem z Enrico Caruso w operze Umberto Giordano. Stamtąd ona i Caruso udali się do Nowym Jorku, debiutując w w Metropolitan Opera w dniu 5 grudnia 1906 roku. Stała się jedną z najbardziej fotografowanych gwiazd swojego czasu. Była czterokrotnie mężatką. W czasie II wojny światowej pracowała jako pielęgniarka wolontariuszka. Cavalieri zginęła w 1944 roku podczas nalotu alianckiego, który zniszczył jej dom na przedmieściach Florencji.
 

Akt; 1896r.

Jeden z najsłynniejszych aktów malarskich! Inspiracja dla wielu innych malarzy, próbujących sił w tym niezwykle trudnym temacie. Każdy liczący się artysta musi mieć na "rozkładzie" jakiś akt. Ale Boldini zrobił z tego arcydzieło a nie zwykły akt. Ludzie z czasów Boldiniego tak o tym pisali. Np. krytyk Fernand Ochse twierdził, że Boldini "stworzył antologię doskonałych sonetów, z malowniczymi melodiami ..." Magia tańca i ruchu na płótnie w tym "Akcie". Pomimo swojej pozycji leżącej, postać generuje podekscytowaną energię. Elektryczne uderzenia barw skaczą gorączkowo i zawrotnie na szezlongu. W 1896 roku krytyk Le Figaro zauważył, że " ta forma zmysłowej kobiety śmiało wyłania się z tego dynamicznego tła. Jej postać jest tak giętka i elastyczna, że jej prawe ramię płynnie rozmywa się; widać piękno tworzenia niezwykłej iluzji. Wielka amerykańska pisarka, poetka i feministka, znana w paryskich kręgach artystycznych i literackich Gertrude Stein proroczo zauważyła, że "Kiedy nadejdą czasy odpowiednich wartości w ich odpowiednich miejscach, to Boldini zostanie uznany za największego malarza XX wieku". 
Toulouse Lautrec; 1880-1890r.
Wielki geniusz malarski i znajomy mistrza Boldiniego. Nic dodać, nic ująć. Tylko patrzeć i podziwiać. To dlatego on przeprowadził się do Paryża.
Giovanni Boldini, 1892r. - Autoportret
Na koniec autoportret mistrza. I mógłbym tak jeszcze i jeszcze. Niezwykły malarz. Ale nie mniej ciekawe są historie bohaterów jego obrazów. To były czasy Belle Epoque a u nas w Polsce Secesji. Chyba najbardziej urodziwej epoki w kulturze.

Komentarze

  1. Belle Epoque to rzeczywiście fascynujący okres nie tylko w malarstwie. Każda osoba wymieniona tutaj przez Ciebie może zainspirować niejednego powieściopisarza i filmowca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to prawda. Namalował wiele portretów arystokratów, polityków czy ówczesnych celebrytów. Ale malował także sceny rodzajowe, pejzaże itp. Mnie urzekła jego maniera malarska. Taka trochę rozpływająca się, Niezwykle udanie dobrane pociągnięcia pędzla w tle postaci. Trochę nie realne środowisko dla bohaterów tych płócien. Namawiam do dalszego studiowania jego twórczości. Bo warto. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze ubolewam nad tym, że zbiory supraskiej biblioteki są niewielkie w porównaniu do tych w dużych miastach i nie ma tam zbyt wielu pozycji o fascynujących postaciach. Internet zaś temat traktuje ogólnikowo. Na szczęście są pasjonaci tacy jak Ty, którzy zarażają ciekawością i zmuszają do poszukiwań. Bywa, że na blogach znajduję potrzebne mi materiały....
    Giovanni Boldini doskonale ujął w swoich obrazach modę Belle Epoque...

    OdpowiedzUsuń
  4. W internecie też jest. Ale nie po polsku. U nas rzadko się pisze o twórcach zagranicznych, czy wręcz o kulturze zachodniej. Odpowiedz sobie sama, jak dużo znasz na ten przykład dzieł literatury zachodnioeuropejskiej, która przecież jest dużo starsza od naszej. U nas tylko cierpiętnictwo, romantyzm, pozytywizm, mickiewicz i inne typy. A z innej,europejskiej może Byron, i nie pamiętam innych. Czy uczono Cię sztuki amerykańskiej? Ja pamiętam ze szkoły kilku malarzy włoskich, francuskich może na dokładkę Goyę, bo też tworzył w czasie rewolucji w Hiszpanii. I niewiele więcej. Wymienieni po nazwisku i tyle. Przeglądnij internet w języku angielskim to Cie głowa rozboli od bogactwa tematów. Dopiero odkryjesz świat sztuki. U nas ma być siermiężnie i pobożnie! I wystarczy. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja znajduję potrzebne informacje na portalach francuskich, niestety w języku angielskim nie jestem mocna, wychowałam się w "czasach rusyfikacji". Zauważyłam na Twojej stronie blogi angielskojęzyczne, do których czasami zaglądam. Amerykańska sztuka jest mi całkowicie obca, chociaż jedna z absolwentek LP właśnie tam maluje, przez co w niewielkim stopniu sztukę tę liznęłam.
    Podróże wyzwalają we mnie chęć zgłębiania wiedzy w dziedzinie historii sztuki. Z przerażeniem stwierdzam jak naprawdę nie wiele wiem. Małymi kroczkami brnę do przodu. Moim marzeniem jest odkryć jakąś szczególnie interesującą postać, "pogrzebać" w jej życiorysie i o niej napisać...

    OdpowiedzUsuń
  6. brak mi słów zatyka mnie nie umiem wypowiedzieć słowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty