Melle czyli Grunwaldzka masakra toporem i mieczem


Wczoraj odwiedziłem pola grunwaldzkie i miałem niebywałe szczęście bo trafiłem na kapitalny turniej rycerski "Melle". Przez dwie godziny przeżywałem nieprawdopodobne emocje. To była, jak mawiał Fistach z filmu "Testosteron", prawdziwa masakra jakaś! Rzeczywiście, testosteron, to aż kipiał i unosił się w powietrzu pomiędzy szrankami, w których walczyli rycerze.
Udałem się na pole wielkiej bitwy, w zasadzie w celu rekonesansowym, albowiem sama inscenizacja odbędzie się dopiero w sobotę o 16-tej. Głównym powodem mojej czwartkowej wizyty były tak naprawdę specjalne zakupy na straganach wioski średniowiecznej.

W czwartek, o 19-tej widziałem coś tak wspaniałego, że już wiem, że jak zdrowie i czas pozwolą, za rok przyjadę tutaj jeszcze raz i to specjalnie na turniej Melle (czyli turniej grupowych starć rycerskich „na ostre”, w formule 21 na 21).
Pole bitwy a w zasadzie miejsce jej inscenizacji.
Sama inscenizacja bitwy pod Grunwaldem jest, jaka jest. Milion ludzi i mało co widać. A Melle, to jest to! Tu już nie ma żartów. To nie zabawa, choć jest to formalnie ujęte w karby "zabawy w rycerzy średniowiecznych". Jak podaje REGULAMIN Turnieju Bojowego Melle x 21 uczestnikami turnieju mogą być tylko pełnoletni członkowie Chorągwi Grunwaldzkich, posiadający aktualny identyfikator „BOJOWY” „Grunwald 2012”. Obowiązuje pełne, bojowe uzbrojenie rycerza średniowiecznego z epoki. Niedozwolone są hełmy nie osłaniające twarzy oraz walka z otwartą zasłoną. Nawet tzw. "polska wizura czyli kratka" na hełm jest niedopuszczona, ze względu na zagrożenie penetracją ostrą bronią! Obowiązuje broń sieczna, czyli miecz, kord, tasak, topór, maczuga czy coś w rodzaju glewii, tj. topora na długim drzewcu. 
Podwójna tęcza nad wioską średniowieczną na polach Grunwaldu
Melle, jest jednym z najstarszych typów walk turniejowych. Była to gra zespołowa określana we Francji i Anglii francuską nazwą "m(breve)lée". Rycerze zgrupowani w dwie drużyny starali się ograniczyć pole walki przez zamknięcie szerokiej początkowo przestrzeni szrankami. Drużynom pod własnymi chorągwiami przewodzili książęta, hrabiowie i baronowie królestwa. Do m(breve)lee nierzadko wprowadzano broń ostrą. Inną kategorią gry drużynowej lub w parach było "buhurt" (fr.), na Grunwaldzie nazywany "bohurtem". Tu rycerze walczyli na broń stępioną (np. miecze) lub obuchową (maczugi rycerskie). Rozgrywki tego typu najczęściej miały charakter pokazów zręcznościowych. Od realnej wojny to widowisko odróżniało się tym, że starano się nie zabijać przeciwników. Głównym celem zmagających się rycerzy było pojmanie dla okupu jak największej liczby przeciwników. Obie drużyny miały "strefy ewakuacji", inaczej nazywane "bezpiecznymi polami", w których mogli się schronić ranni. W pierwszych turniejach rycerskich tego typu brało udział nawet do 300 walczących po jednej stronie. 
Na pierwszym planie rycerze z  Chorągwi Św. Jerzego, idący do boju
 z rycerstwem Chorągwi Zachodnio-Pomorskiej księcia Kazimierza
W oglądanym turnieju brały udział cztery drużyny, po 21 chłopa każda! Co ciekawe, kiedyś, we wczesnym średniowieczu było to tak popularne, że nawet Kościół, chyba z zazdrości o popularność, stanowczo potępiał tego rodzaju turnieje. Duchowni dowodzili, że wojownicy biorący udział w walkach na pokaz popełniają wszystkie siedem grzechów głównych. A rycerz, który zginął w turnieju nie mógł być pochowany na poświęconej ziemi i skazywany zostawał na wieczne potępienie. W sumie do początku XIV wieku Kościół wydał 9 zakazów generalnych z całą surowością potępiających praktyki turniejowe. Sytuację zmieniła  dopiero bulla papieża Jana XXII, który w 1316 roku zniósł zakazy dotyczące turniejów.
Ale do rzeczy. W turnieju wzięły udział cztery Chorągwie rycerskie. Chorągiew Pomezańska, Chorągiew Św. JerzegoChorągiew Zachodnio - Pomorska księcia Kazimierza i kombinowana Chorągiew KRS Północna (zlepek rycerstwa z kilku różnych chorągwi). Większość Chorągwi to ... bitewni Krzyżacy! Wymieszani z mniejszością polsko-aliancką (czesko-francusko-ukraińsko-wegierską). 
Jak już podałem, uczestnikami zawodów mogli być jedynie członkowie Chorągwi Grunwaldzkich posiadający aktualny identyfikator „BOJOWY” „Grunwald 2012, a jak się okazało, takich elitarnych rycerzy nie było za dużo w poszczególnych oryginalnych Chorągwiach. Stąd praktycznie we wszystkich drużynach występowali rycerze z innych chorągwi. Doprowadziło to do zabawnych sytuacji. Słyszałem, jak rycerze z Chorągwi Św. Jerzego pocieszali przygarniętych pod swój sztandar, rycerzy z Chorągwi Ziemi Podolskiej, że teraz to oni nareszcie posmakują ... zwycięstwa!
Rycerstwo Chorągwi Pomezańskiej szykuje się do boju!
Ze względu na poważne niebezpieczeństwo urazów, regulamin Melle zakazuje:
  • wstawać po przewróceniu
  • walczyć bez broni (broń można mieć zapasową np. przy pasku, można także zostawić ją sobie na ziemi ale po jej stracie koniecznie trzeba jak najszybciej mieć w łapie zapasową, nie ma limitu ilości broni zapasowej), zawodnik podejmujący akcje ofensywne bez broni zostanie usunięty z pola walki przez sędziów
  • uderzać w stopy, kark ( uderzenia w potylicę dozwolone są tylko po linii pionowej!), krocze, pod kolano, szyję
  • nie wolno zahaczać bronią za kark i pod kolano
  • podejmować prób pozbawienia przeciwnika elementów uzbrojenia ochronnego np. hełmu
  • zadawać sztychów
  • atakować pięścią w której trzymany jest miecz (bądź podobną bronią posiadającą jelec) ze względu na możliwość penetracji wizury (zasady nie dotyczy broni pozbawionych jelca).

Zawodnik zostaje wyeliminowany z walki jeżeli z jakiegokolwiek powodu (np. w wyniku otrzymanych ciosów, poślizgnięcia, pchnięcia) dotknie kolanem, dłonią bądź pośladkami podłoża lub leżącego zawodnika. Czyli, stosowana jest tzw. reguła trzech punktów podparcia.

Pokażę trochę zdjęć z tej jatki. Łoskot od uderzeń, krzyki rycerzy, popiskiwanie dam rycerskich serc, pokrzykiwanie dowódców, wydobywający się okrzyk od bólu po urazie, ciągle unosiły się nad szrankami, pomiędzy którymi walczyli rycerze. Walki trwały od 5 do 10 minut. "Trup" ścielił się gęsto. Dwa zespoły reanimacyjne pogotowia ratunkowego, kilkakrotnie interweniowały na polu walki. Najdłużej opatrywały rycerza najemnego z Wegier. Biedak dostał toporem po żebrach tak skutecznie, że przez kwadrans nie podnosił się z trawy! Za to kiedy podniósł się o swoich siłach, dostał od widowni owację na stojąco!
Emocje, nerwy, szokujące sceny walki, bój aż do upadłego i kompletnego wyczerpania, towarzyszyły rycerzom i widowni przez długie chwile. 
Rycerstwo Chorągwi Zachodnio-Pomorskiej księcia Kazimierza w szyku bojowym
Nasi Krzyżacy, z Chorągwi Zachodnio-Pomorskiej wygrali tylko jedną potyczkę. Ale na ich usprawiedliwienie przemawia fakt, że walczyli w niekompletnym składzie. Szybko stracili rycerza, któremu  pewien szaleniec Chorągwi Św. Jerzego, przyłożył trochę nieregulaminowo, toporem w tył hełmu tak, że ten padł jak ścięty i nie był w stanie dalej walczyć!  







W przerwach pomiędzy walkami, w czasie zmiany stron albo wymiany drużyn w szrankach, wspaniałe, dorodne damy walczących rycerzy, wspierały ich, ocierając im czoło z potu, pojąc wodą źródlaną albo kojąc rozdygotane nerwy miłym słowem.
A dla wrażliwych na to okrucieństwo, czekały na terenie wioski średniowiecznej inne jeszcze atrakcje. Rozgrywany był turniej strzelania z łuku do uciekającego rycerza!
Coś nieprawdopodobnego. Tego jeszcze nie widziałem. Widownia pokładała się ze śmiechu... No, ale rycerz miał na sobie coś z 40 kg zbroi i nic jemu nie groziło. Za trafienie w hełm - 3 punkty, za korpus - 1 punkt. Strzelec miał 6 strzał z woreczkiem piasku na grocie. 
Zapraszam i namawiam na Grunwald 2012. W sobotę inscenizacja wielkiej bitwy. A turnieje toczone są dalej. Szczegóły na stronie www.grunwald1410.pl.

Komentarze

  1. No i niech mi ktoś powie,że nie mam racji - panowie do końca życia pozostaną chłopcami,żądnymi przygód.Jeśli nie indianie ,to chociaż rycerze,każdy powód do dobrej zabawy należy wykorzystać.A my w tym czasie martwimy się tym,ile jeszcze roboty nam w domu zostało.Dziewczyny!bierzmy z nich przykład!Zabawmy się i my!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, z tymi 40 kg na uciekającym rycerzu bym nie przesadzała...Wiem, bo byłam jedną z organizatorek tego turnieju:) Ale fakt, był chroniony. No i nie piasek, bo pacyny do niczego by wtedy nie doleciały:D

    OdpowiedzUsuń
  3. po kontuzji jednego z rycerzy Chorągwi Zachodnio-Pomorskiej tylko przez chwilę byli w niekompletnym składzie, ponieważ wspomógł ich rycerz z Chorągwi Pomezańskiej, który jeszcze chwilę wcześniej walczył z nimi...niejaki Tomasz Gomoła z Lublina (rycerz w czarno-czerwonym rogalu na hełmie)... wiem bo też kibicowałem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za uwagi. No to może ze 40 funtów, a nie kilogramów. Ale i tak było fajnie. Za rok też tam mam zamiar być! A worki z piaskiem to sobie sam wymyśliłem, bo nie miałem okazji do dokładnej informacji. Pacynki, to rzeczywiście bardziej nawet przemawia do rozumu. Piasek byłby chyba zbyt ciężki a i woreczek mógłby się łatwiej uszkodzić. A Wam gratuluję doskonałego turnieju!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty