Co na paletach ?

Po ponad trzech tygodniach ciszy na naszym blogu, spowodowanej zarówno Świętami, a potem feriami wiosennymi, a jeszcze potem ... moją niedyspozycją, bo niestety podroby mam już trochę zużyte, więc wymagały one małego odpoczynku, przystępuję z nową energią do pracy i już w kilka godzin po zajęciach, skrupulatnie opisuję co na nich zaszło. Gdyby nie tajemnicza nieobecność Krysi mielibyśmy prawie full-a. Przyszło dzisiaj aż 10 osób. Na początku dominowało gadulstwo, że aż uszy bolały. Komentarze, komentarze, komentarze... wiadomo na jaki temat. Ale wkrótce odbyła się zwyczajowa giełda malowanych obrazów. Jedni przynieśli już gotowe, inni w znaczącym stopniu namalowane prace.
Marysia Donart zaprezentowała urocze, wręcz pachnące jak opium ... maki w wazonie. To naprawdę całkiem udany obraz. Potrzeba już tylko ładnej ramy. Dla złapania oddechu po takim wysiłku, Marysia rozpoczęła  nowy pejzaż. Popatrzcie sami.
Z kolei Wioletka Nieroda kończy ... albo i nie, ale chyba tak, no może jednak jeszcze nie. Ale jednak bynajmniej, prawie, chyba na pewno, tak. No więc, ... najprawdopodobniej kończy chyba swój pejzaż, ze wspaniałą perspektywą. Kiedyś użyłem nawet przy jego opisie, słowa hipnotyzujący. To naprawdę soczysty, efektowny plener.
Łany pszenicy w kolorze starego złota, poprzetykane makami i chabrami tworzą nastrój jak w "Panu Tadeuszu". Brakuje tylko szumu wiatru, śpiewu ptaków czy brzęczenia pszczółek i much. A że autorem płótna jest fotografik, więc malowane są pojedyncze kłosy pszenicy, razem z  ... tym takim czarnym, co jest w środku kwiatu maku. Zegarmistrzowska precyzja ! Tak na oko, to jest już coś ponad setka kłosów. I chyba teraz dopiero rozumiem, dlaczego obraz jest jeszcze nie ukończony. Przecież tych kłosów musi być chyba jeszcze ze dwie setki. Bo to takie wielkie pole !!!
Sensacyjnie dzisiaj zaczęła Stasia Gugałka. Ona odważyła się na portret. I bardzo dobrze.
Jednak mój wcześniejszy wpis o Chopinie odniósł skutek. Stasia podjęła się próby skopiowania portretu mistrza, autorstwa samego Delacroix. Trzymamy kciuki Stasieńko. Na razie idzie dobrze.
Natomiast Danusia Krzyśków po ukończeniu klimatycznego pejzażu, zabrała się za martwą naturę.
Rzeczywiście, czasami po tak dużym wysiłku malarskim, trzeba zmienić temat dla równowagi. Dzisiaj coś w klimacie Art Deco. Ale, ale ciekawe, ile bierze ten  nasz Tadziu za wspomaganie. Dzisiaj znowu robił za EPO. Tadziu, Danusia i tak poradziłaby sobie sama.
Na deser omówię pracę koleżanki Janiny Wołoszańskiej. W dalszym ciągu realizuje bardzo ambitny obraz w postaci pejzażu z prześlicznym dworkiem.
Chyba już każdy z nas zdążył się nawzdychać do tego dworku. Żeby tak coś wygrać w Lotto i mieć taki domek Live. Narazie musi starczyć jego wizerunek na obrazie. Joanna stworzyła chyba swój najlepszy jak dotąd obraz. To jest naprawdę bardzo nastrojowy widok. Gratuluję. A za tydzień będą detale i obraz jeszcze bardziej wyładnieje !
Nasza koleżanka Marysia de Weyher, najpierw pochwaliła się namalowanym pejzażem leśnym ze strumieniem, a później, dalej kontynuowała pejzaż morski.
Dzisiaj pokonała wreszcie problemy z pierwszym planem zakrytym trzcinami. Trzcin co prawda nie robiła jak wcześniej zapowiadała, za pomocą szpachli, ale cieńkim pędzelkiem, ale wyszło naprawdę bardzo ładnie. O efekt końcowy jestem już spokojny. Za to nasz szefunio, Józef Wollek dalej maluje kotki. Ale sami popatrzcie. Toż to hurt jakiś. On ma czas na malowanie i ... podgadywanie.
 
Skubany ma chyba jakieś zlecenie. To dopiero trzeba mieć niezłe ego, kiedy kopiuje się samego siebie. Kolego Józefie, gratuluję i ... zazdroszczę. Jeszcze dla uzupełnienia podam, że zaszczyciła nas również koleżanka Iwonna Becela, ale dzisiaj nie malowała. Natomiast ja ? Ja miałem lenia. Zrobiłem tylko rysunek pod podkład do portretu. Może następnym razem coś napiszę o tym więcej. Ale na dzisiaj już dość, bo Marysia się pogniewa. Na koniec plan ogólny pracowni.
  
Pa, do przyszłego tygodnia.

Komentarze

Popularne posty