Pożegnanie z ...

informacyjną, nieudolnie odgrzewaną zupą, nudnymi telenowelami, pesudo-paradokumentami, Ligą Mistrzów (niestety), hałaśliwymi blokami reklam telewizyjnych, bezmyślnie przerywanych fragmentami jakichś starych, kolejny już raz pokazywanych filmów, z ... 1756 raz wyświetlanym, którymś sezonem Rancza, czy jakiegoś tam czegoś o podobnej nazwie. Za facjatami lub gębami tak zwanych polityków albo raczej politykierów, nawiedzonych biskupów, czy nikomu nie znanych, chyba tylko poza Polską "artystów", albo prawie-dziennikarzy,  hłe, hłe, "najzdolniejszych" na świecie, bezustannie lansujących się kuriozum na skalę europejską. Mam tutaj na myśli tzw. "pogodynkopisarzy" - grafomanów, (bo u nas jak wiadomo każdy prezenter od pogody musi napisać książkę!), którzy nominalnie powinni zapowiadać prognozę pogody a w realu wykonywali najczęściej jakieś rytualne tańce aby tylko ich zauważono i zaproszono do jeszcze dziwniejszych programów "rozrywkowych" w rodzaju tańca z ... rozgwiazdami. 

 Franz Heinrich Louis Corinth - "Autoportret z Charlotte Berend", 1902

Wziąłem rozbrat ze zwykłym brzęczącym złodziejem pasożytem!, tak, tak, złodziejem czasu i energii elektrycznej, generatorem niezdrowego pola elektrostatycznego, wyłudzaczem pieniędzy za tzw. abonament i wieloma innymi tysięcznymi powodami, o których można by tak gadać i gadać, ze trzy dni w samych zarysach... 

Od niedawna jestem za to w trakcie przyzwyczajania się do spokoju. Ufff... Ciszy. Skupienia. Nastroju. Ponownego odkrycia muzyki poważnej. Zachłyśnięcia się pięknem włoskiej opery, wsłuchiwania się w hipnotyzujący głos Marii Callas czy Montserrat Cabballe i wreszcie uzyskania swobody i możliwości dokończenia wielu ciągle odkładanych na potem książek. I jeszcze raz to powiem. Poznania cudownego efektu CISZY. Słyszę znowu ptaki za oknem. Bo u mnie jeszcze one są! Chociaż zima za pasem...


I nie uwierzę nikomu, że robił to już także, to samo w swoim domu. Bo na przykład już wyłączył albo wcale nie włączał tego paskudnego czegoś. Ponieważ jako istoty społeczne, żyjemy wśród innych ludzi, często nam bliskich, którzy niekoniecznie muszą akurat podzielać nasze upodobania lub nawyki. Przecież omijanie pokoju z tym czymś, nie uwalnia nas od tego zła jakie mu towarzyszy! To jest tak samo jak bierne palenie papierosów. Niby sami nie palimy, ale i tak to gówno wdychamy... Bo to zło oddziaływa także na innych i pośrednio także na nas. Lasuje nasze umysły kato propagandą! Pokazuje jak relatywizowane jest prawo i obyczaj w Polsce. Jak wypaczana i zakłamywana jest nasza historia, w celu wmówienia ludziom tylu głupot, że aż w to uwierzą, co ma  umożliwić tym propagandzistom zdobycie władzy nad nimi. Że są równi i jeszcze bardziej równi a nad tymi ostatnimi jeszcze bardziej równiejsi! Że można kogoś rozjechać, zgwałcić czy poniżyć a i tak pozostać dalej bezkarnym.  

Egon Schiele - "Kardynał i zakonnica"

I po co się więc nakręcać? Dopiero wywalenie tego z domu, precz, rozwiązanie wszelkich umów czy zobowiązań wobec nadawców treści emitowanych za pośrednictwem tego czegoś, tak naprawdę daje nam bardzo odczuwalną wolność! Tak naprawdę, to wolni jesteśmy tylko wobec samego siebie. Nasza wola decyduje o tym kim lub czym jesteśmy, lub .... możemy zostać. 
Można całe nasze życie przeczekać, tak jak w poczekalni, bo niech inni za nas o nas zadecydują... 
Można też być panem swojego losu. I tak naprawdę nie ma tutaj znaczenia status materialny... 
Przecież to ode mnie zależy czy przeczytam ze zrozumieniem jakąś fajną książkę i będę trochę mądrzejszy, czy będę oglądał jakiegoś "mózgotrzepa" i potem narzekał, że to i tak wina Tuska...
To ode mnie zależy czy będę się mógł zachwycić oszałamiającymi i nastrojowymi nokturnami Chopina, czy być zmuszonym, "z braku laku", słuchać jakiegoś bełkotu narzuconych mi tak zwanych "artystów" z amerykańskich kalek programów typu Mam Talent czy jakoś tak...

Nareszcie wyniosłem to, to z domu. Jestem wolny! 
Chyba wiecie o co chodzi...
Jestem całkowicie Wolny od radia i TiWi...

Idę na spacer z psem...

Komentarze

  1. Chi, chi... dobrze prawisz, ja już od wielu lat nie mam tego czegoś i od dawna żyję w ciszy, która pozwala mi słyszeć siebie samą, a nie medialne gwiazdeczki, które sprzedają się firmom reklamowym i mówią o rzeczach mało istotnych.
    Człowiek może sam sobie stworzyć swój własny świat, w którym o dziwo nie jest tak osamotniony jak był w tym, w którym do tej pory żył...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty